Magia Różczki do potęgi
Gdyby zapytać moją mamę, co zapamiętała najlepiej z ENL 2017, jej wersja tamtego wieczoru znacznie różniłaby się od mojej.
Kiedy zadzwoniłam do kogoś z jej ekipy (obawiając się, że zamiast chodzić na czytania siedzą i plotkują w kawiarni) zostałam mile zaskoczona – zdążyły już posłuchać kilku czytań: Anny Ilczuk, Wojciecha Mecwaldowskiego i Adama Ferencego. Teraz zmierzały w stronę ulicy Dubois.
W tym samym czasie, w Klubie Pod Kolumnami przy placu Świętego Macieja, ja wysłuchałam czytania Agnieszki Grochowskiej.
Niestety, nie wspominam go za dobrze.
Fakt, że się na nie spóźniłam, to jedno. Gorzej, że stojąc już w przepełnionej sali, w hałaśliwym tłumie ludzi w ogóle nie słyszałam czytanej książki. Do tego zaduch jaki się tam unosił spowodował, że pod koniec byłam bliska omdlenia.
Gdy wreszcie stamtąd wyszłam, zaczął padać deszcz.
Schowałam się w bramie jakiejś obskurnej
kamienicy, starając się złapać oddech i zebrać myśli.
Z mapy wynikało, że od ulicy Rydygiera dzieli mnie tylko niewielki odcinek drogi, niecałe dziesięć minut piechotą. Po chwili wahania skierowałam się więc w tamtą stronę.
To była trudna droga. Stres przejął nade mną kontrolę, kręciło mi się w głowie, panikowałam i płakałam. Ledwo dostrzegałam nazwy ulic i naprawdę nie wiem, jak udało mi się bezpiecznie trafić do celu.
Kilka tygodni wcześniej, gdy późnym popołudniem ogłoszono kto będzie czytał na Rydygiera, siedząc w swoim pokoju na wiadomość zareagowałam krzykiem, tańcem i jeszcze raz krzykiem. Potem słowotokiem, którego ofiarą padła mama, a chwilę później także przyjaciele.
Zresztą, na tym spontanicznym wybuchu radości się nie skończyło, bo z chwilą, gdy się wygadałam pobiegłam cała w skowronkach do sklepu po lody.
Tajemniczą czytającą, której obecność na liście spowodowała tyle zamieszania była…
aktorka Magdalena Różdżka.
Pamiętacie może artykuł Fanka kontra media - wybór nieoczywisty ?
To tam znaczną część tekstu poświęciłam na wspomnienie mojego ulubionego polskiego serialu oraz pokrótce wspomniałam o planie, który konsekwentnie, od lat realizuję.
Ten zamiar, zakładający spotkanie każdego aktora grającego w ,,Czasie Honoru” obejmował także i Różdżkę, która od drugiego sezonu grała postać Wandy (po pierwszym zastępując w tej roli Maję Ostaszewską)
Tym razem, to nie czytanie było najważniejsze, lecz właśnie spotkanie. Chciałam być odważna, stanąć przed Panią Magdą i powiedzieć, ile ta rola i ten serial dla mnie znaczą.
Zależało mi na tym. Właśnie dlatego tak wielki stres złapał mnie w drodze na Rydygiera.
Wiedziałam, że mam tylko jedną szansę.
Co będzie, jeśli to sama zepsuję? Albo przekonam się, że podobnie jak na czytaniu Grochowskiej nie będzie możliwe żadne spotkanie, podejście do aktorki?
Czytanie odbywało się w HART Hostel & Art, mieszczącym się w odnowionej piwnicy (tak, zdaję sobie sprawę jak to dziwnie brzmi) w kamienicy, do której trzeba było wejść od podwórza.
Tam odstałam swoje w kolejce - w końcu Magda Różdżka jest bardzo znaną aktorką. Zarówno na moje czytanie jak i na dziewięć pozostałych (co później widziałam na zdjęciach) przyszły tłumy.
Weszłam do słabo oświetlonego wnętrza, Dywan, poduszki, na ścianach najróżniejsze napisy. Nie mogę powiedzieć, żeby mi się tam spodobało.
Do tego wyjście, z boku sali, zasłonięte firanką. Jak się domyślacie - miejsce odpoczynku dla aktorki.
Usiadłam z przodu, tak żeby na pewno mnie zobaczyła. Niechętnie, ale dopuszczając do siebie myśl, że może się nie udać, zamierzałam wykorzystać fakt, że się tu znalazłam i być (jak ja to nazywam) aktywnym słuchaczem.
W moim rozumieniu, oznacza to podwojone skupienie na wszystkim co w danej chwili mnie otacza - tembr głosu czytającego, kolor poduszek na których siedzimy, zapach, czytany tekst czy to ile osób na sali śmieje się i głośno reaguje.
Jeżeli spotkanie się nie uda, to przynajmniej będę mieć satysfakcję wynikającą z pełnego „wniknięcia” w atmosferę jaka się na tym czytaniu wytworzy.
Ciiicho! Już cisza! Z cienia wychodzi wolontariusz i odczytuje klasyczną formułkę.
Klaszczemy, echo odbija się od ścian. Wchodzi Magda Różdżka. Zaczyna się moja ulubiona część „spektaklu”.
Aktorka czytała czeską książkę, autorki Terezy Bouckovej pt. ,,Rok koguta”.
Konkretnie fragment, który zawierał opis pewnej trudnej relacji trzech osób, drogę rowerem przez las i przewijający się gdzieś w tle wątek kryminalny. Mnie jednak, w tym czytaniu zafascynowało coś zupełnie innego.
Chodzi o (uwaga, to się Wam może wydać trochę dziwne) aurę, jaką Różdżka wpuściła do tej ponurej piwnicy w momencie, kiedy do niej weszła, i jaka utrzymywała się przez całe czytanie.
Sam tekst, odebrałam jako zdumiewająco mroczny jak na Czechy, ale sposób jego odczytania, był wręcz poetycki!
Pytałam później z ciekawości moją mamę, czy też to zauważyła. Pół dnia spędziłyśmy zastanawiając się, co tam tak naprawdę się zadziało. Wyszło nam, że to mogła być jakaś…Intymność? Prywatność.
To był chyba jedyny i niepowtarzalny moment na ENL, kiedy na linii słuchacz-czytający pojawiło się coś tak niezwykłego, a jednocześnie tak trudnego do opisania tutaj, dla Was.
Jedno jest dla mnie jasne - tym razem to nie klimat miejsca, nie książka ani publiczność, ale osoba sprawiła, że to czytanie pamiętam jako coś osobnego, niepodobnego do tych z poprzednich lat.
Niestety, magiczna atmosfera rozwiała się gdy wychodziłam razem z tłumem, hałaśliwym i (takie odniosłam wrażenie) zupełnie niewrażliwym na to co działo się jeszcze przed chwilą.
Już przy drzwiach zorientowałam się, że powinnam natychmiast zawrócić, ale przy wejściu stali już dwaj rośli mężczyźni i było jasne, że nie wpuszczą nikogo z powrotem.
Mogłam chociaż spróbować udać, że zostawiłam na dole czapkę!
Niepewna co dalej, stałam i mokłam, bo ulewa rozpętała się na dobre.
Zadzwoniłam do mamy, powiedziałam, że chyba wracam do domu. Musiałam brzmieć dosyć żałośnie, bo natychmiast kazała mi iść do pobliskiego Baru Mewa (gdzie czytała Anna Ilczuk, aktorka wrocławskiego Teatru Polskiego) coś zjeść. Potem się rozłączyła.
Było mi coraz bardziej smutno. Owszem, czytanie było magiczne, ale czemu nie było spotkania??
Jak ja mogłam tak o, po prostu sobie wyjść?!
Tak minęło pół godziny.
Po tym czasie zadzwonił telefon.
Mama.
Odbieram. Pierwsze co słyszę, to podekscytowanie, wręcz euforię, ale przez to, przez pierwsze dwie minuty w ogóle nie dociera do mnie sens jej słów.
- Czekaj, stop. Jeszcze raz. CO?
- Idź...Tam...Jeszcze raz... Różdżka czeka na Ciebie...
- Nie rozumiem. Mam tam iść? Po co, wyjaśnij!
- Biegnij, ale szybko! Już Ci tłumaczę:
Co się okazało?
Moja kochana mama, w drodze na czytanie Różdżki odebrała mój płaczliwy telefon i postanowiła (jeśli to będzie możliwe) zdobyć dla mnie od niej autograf.
Tyle, że na samym czytaniu podobnie jak ja wcześniej, poddała się urokowi aktorki. Udało się jej do niej podejść, a spotkanie nie skończyło się nie tylko na samym autografie, lecz na (podobno niezwykłej i długiej) rozmowie o mnie.
![]() |
Mama z Magdaleną Różdżką w przerwie między czytaniami |
Różdżka, słysząc, że jestem zbyt nieśmiała i nie poprosiłam o spotkanie, powiedziała mamie: - Proszę powiedzieć córce, żeby tu przyszła! Chciałabym bardzo ją poznać.
Tego wszystkiego dowiedziałam się przez telefon w wielkim skrócie, podczas szaleńczego biegu z ulicy Drobnera, z powrotem na podwórko przy Rydygiera 25a.
Kiedy tam dotarłam, czytanie dopiero się zaczynało. Podwórko było jeszcze puste. Podeszłam do panów pilnujących wejścia i głośno oznajmiłam, że właśnie zaczynam kolejkę na następne czytanie.
Piętnaście minut później, kolejka za mną rozciągała się na całe podwórko, tak, że na pewno do środka nie zmieściliby się wszyscy, którzy w niej stali.
Weszłam dumnie jako pierwsza.
Nie zostałam uprzedzona jak to nasze spotkanie miałoby wyglądać, więc tylko ponownie weszłam do piwnicy i rozsiadłam się wygodnie, (tym razem mając za oparcie boczną ścianę, bliżej otworu przesłoniętego firanką).
Nie ma dwóch takich samych czytań.
Na pewno to znacie: młodsze rodzeństwo, dzieci proszą, żeby im przeczytać po raz setny tę samą bajkę. Choćby nie wiem, jak Was to nudziło, nigdy nie czytacie jej w taki sam sposób jak poprzednim razem. Może zmienicie ton, dodacie coś od siebie, będziecie znudzeni, ale ten głos zawsze będzie brzmiał odrobinę inaczej.
To samo dzieje się na każdej ENL, więc jeżeli kiedyś zaproszony zostanie wasz ulubiony aktor, to polecam wybrać się na jego pierwsze i ostatnie czytanie. Różnica będzie ogromna!
U Różdżki, znów panowała niezwykła atmosfera (nawet piwnica zdała mi się bardziej przyjaznym miejscem niż poprzednio), lecz zmienił się nieco tembr głosu aktorki, akcenty zostały przesunięte i teraz mogłam dosłyszeć w tekście rzeczy, które wcześniej mi umknęły.
Nie, zdecydowanie nie był to zmarnowany czas!
Kiedy czytanie się zakończyło, wstałam i chwilkę podreptałam w miejscu, próbując rozruszać obolałe kończyny, jednocześnie zastanawiałam się co teraz
W pierwszym odruchu, poszłam za tłumem.
W drugim - podeszłam zajrzeć przez uchyloną do połowy zasłonę.
Oprócz Różdżki, było tam kilka osób, które, sądząc po ich groźnych minach chciały mnie stamtąd natychmiast przegonić. Onieśmielona tymi spojrzeniami, cicho powiedziałam:
- Dobry wieczór. Jestem Adela, miałam tu przyjść do Pani...
- Adelka, jednak przyszłaś!
To Magda Różdżka, która po tych słowach podeszła do mnie od razu i uśmiechnięta zwróciła się do osób w pomieszczeniu:
- Dacie nam chwilkę?
Nie będę Wam przytaczać całej rozmowy, bo była naprawdę długa. O ,,Czasie Honoru”, teatrze, książkach, a nawet (co mnie wtedy zszokowało i zachwyciło jednocześnie) o mojej pasji do spotkań z aktorami, co Panią Magdę z jakiegoś powodu bardzo zainteresowało.
Był też, pod koniec jeszcze jeden piękny moment. Moment, w którym Pani Magda mnie przytuliła.
Stałyśmy tak, objęte na środku pustego pokoiku aż do momentu, kiedy nie wytrzymałam i po moim policzku spłynęła pierwsza łza. Powiedziałam wtedy, że muszę już iść, bo po pierwsze zaraz wystygnie jej herbata, a po drugie nie chcę zabrudzić pięknej niebieskiej bluzki, jaką wtedy miała na sobie.
Nie mamy niestety wspólnego zdjęcia - żadna z nas o tym nie pomyślała.
![]() |
Autograf wycięty z papierowego programu enl |
zdobyła mi mama i właściwie mogłabym go wyrzucić.
Tylko po co, skoro można mieć dwa? ;)
Kiedy wyszłam, sala była jeszcze pusta, ale z odgłosów dochodzących z góry domyślałam się, że zaraz będą wpuszczać publiczność. Szybko otarłam łzy i weszłam po schodach i wyszłam na zewnątrz. Panowie popatrzyli na mnie podejrzliwie, ale nic nie powiedzieli, więc szybko odeszłam na bok.
Potem byłam jeszcze na czytaniach Jacka Poniedziałka i Michała Nogasia (mama w tym czasie zdobyła mi autograf Jacka Fedorowicza i odbyła fascynującą rozmowę z Krystyną Czubówną, więc jakby nie patrzeć to ona miała więcej spotkań i rozmów niż ja podczas tamtej edycji).
Spotkanie z Magdaleną Różdżką, jest dla mnie jednym z najbardziej niezwykłych jakie w ogóle się zdarzyły, a już na pewno, jest najpiękniejszym wspomnieniem ze wszystkich edycji Europejskiej Nocy Literatury w których brałam udział.
Komentarze
Prześlij komentarz