Fanka kontra media - wybór nieoczywisty
Trasa jaką wyznaczyłam sobie i
koleżance na dogrywce obejmowała około siedem z dziesięciu czytań. W
przybliżeniu, ponieważ jak już pewnie wiecie na ENL nigdy nic nie wiadomo.
Wiele zależy od czynników takich jak czas, pogoda czy orientacja w terenie.
![]() |
Zaczynam moim ulubionym zdjęciem z czytania. Spójrzcie tylko na Jego minę! Urocze, prawda? 😄 |
Mój plan na tamten wieczór składał
się z trzech etapów:
ETAP 1
Od przystanku tramwajowego skręcamy
w boczne ulice i zaliczamy trzy czytania w tej okolicy.
ETAP 2
Idziemy do Parku Szczytnickiego na
dwa czytania.
ETAP 3
Z parku biegniemy na ostatnie dwa
czytania do Hali Stulecia.
Etap pierwszy udał się bezbłędnie.
Byłam z siebie bardzo dumna. Wydawał mi się najtrudniejszy, ponieważ byłam w
tamtej okolicy po raz pierwszy w życiu. Mimo tego na wszystkie trzy czytania
dotarłam przed czasem, bez gubienia się po drodze.
Dopiero gdy wyszłam z trzeciego
czytania odkryłam lukę w moim wspaniałym planie.
Park Szczytnicki ciągnie się od
Pergoli, przez Ogród Japoński, Zoo, aż po okolice Pl. Grunwaldzkiego. Jest to
naprawdę spory obszar, którego ja tak naprawdę wcale nie znam. Jedynie kawałek
tego parku, przy Zoo trochę kojarzę. Oczywiście odkrycie to poczyniłam dopiero
wtedy, gdy weszłyśmy niepewnie do jednej z parkowych alejek.
![]() |
To co widzicie, to tylko mały fragment Parku Szczytnickiego okalający Halę Stulecia. Niestety lepszego zdjęcia nie udało mi się znaleźć, musicie mi więc uwierzyć na słowo - jest naprawdę ogromny. |
W parku było bardzo mało osób. Nic
dziwnego, bo przecież niecałą godzinę wcześniej nad Wrocławiem przeszła ulewa,
która lada moment mogła się powtórzyć. Ludzie wybierali więc czytania, na
których można było w razie czego schronić się pod dachem. Na szczęście, przy
każdej alejce powiewały rozstawione flagi z logo ESK 2016 i co jakiś czas można
było spotkać przemokniętych, uśmiechniętych wolontariuszy, którzy uczynnie
wskazywali drogę.
Czytanie na które zmierzałyśmy
miało miejsce na polanie za małym kościółkiem św. Jana Nepomucena. Zrobiło mi
się smutno kiedy zobaczyłam to miejsce, ponieważ od razu zrozumiałam, że na
poprzednich czytaniach prawie na pewno nikogo nie było. Aktor siedział sobie na
krześle pod rozłożonym sporej wielkości namiotem, pił herbatę i rozmawiał z wolontariuszką.
Wokół stało kilkanaście rozłożonych krzeseł, aczkolwiek większość z nich była
mokra i nie nadawała się do siedzenia. W skrócie, wszystko wyglądało tak jakby
dwie zwykłe osoby przyszły tu zrobić sobie biwak i nagle przyjemne plany
zniszczyła im ulewa. Jednak to było
oficjalne miejsce czytania Europejskiej Nocy Literatury odbywającej się
pod patronatem Europejskiej Stolicy Kultury.
Na tejże polanie fragment książki
pt. Ostatnia gospoda. Zapiski czytał znakomity aktor teatralny i filmowy - Adam
Woronowicz.
![]() |
Całe szczęście, że na Dogrywkę zrobiono te plakaty. Teraz mam czym ilustrować moje wpisy :-) |
Od samego początku wiedziałam, że
tego czytania absolutnie nie mogę odpuścić, bo nigdy sobie tego nie daruję.
Znam Pana Adama od dziecka z wielu filmów, teatrów telewizji, słuchowisk
radiowych... I przede wszystkim z roli w moim ulubionym polskim serialu.
Znacie Czas Honoru? Dla mnie jest
to najlepszy polski serial, którego akcja rozgrywa się w trakcie II Wojny
Światowej. Oglądałam wielokrotnie każdą serię i do dziś jestem ogromną fanką,
choć ostatni sezon zakończył się już dość dawno, (ponad sześć lat temu).
Mniej więcej w trakcie trwania
trzeciej serii postanowiłam sobie, że będę dążyć do zdobycia autografów od
całej głównej obsady i od tego czasu powoli, ale konsekwentnie realizuję ten
cel.
Pan Adam zagrał w piątej serii rolę
płk. Leona Wasilewskiego. Osoby, które oglądały ten serial dobrze wiedzą co ta
postać zrobiła i jaki miała wpływ na zakończenie sezonu.
Mam nadzieję, że dobrze
zrozumiecie: Jestem osobą bardzo impulsywną, jeżeli zżyję się z jakąś fikcyjną
postacią to bardzo trudno mi się pozbierać po jej stracie...
Dość powiedzieć, że przez to jaką
rolę odegrał Adam Woronowicz w tym serialu przez kilka lat nie mogłam patrzeć
na tego aktora, bo od razu zaczynałam płakać. Oczywiście rozróżniałam doskonale
fikcję serialową od rzeczywistości. Jednak przez dobre kilka lat nie mogłam
wybaczyć scenarzystom, że tak, a nie inaczej zakończył się wątek mojego
ulubionego bohatera, a Panu Adamowi, że zagrał tą jedną scenę, która zmieniła
cały serial.
Mam nadzieję, że nie postrzegacie
mnie przez to co napisałam wyżej jak osobę niezrównoważoną psychicznie?
Mogłabym tłumaczyć się dłużej, ale po pierwsze nie chcę spoilerować serialu, a
po drugie powinnam już chyba wrócić myślami na dogrywkę. Może tak być?
Gdy wyszłyśmy na polanę i
podeszłyśmy nieśmiało bliżej namiotu, jedna rzecz niesamowicie mnie zdziwiła.
Uśmiech, jakim Pan Adam nas obdarzył, gdy nas zobaczył i jego pomoc w znalezieniu
suchych leżaków.
Może nie wyobrażałam sobie, że
Woronowicz to nieprzyjemny, oschły człowiek, ale na pewno nigdy nie myślałam o
nim jako o sympatycznym, wesołym mężczyźnie. Myślę, że zadziałał tu jego
wizerunek kreowany w mediach i przede wszystkim role, które grał. No bo kurczę,
widzieliście film, w którym Woronowicz gra wesołego, miłego człowieka? Bo ja
nigdy.
Na polanę docierało coraz więcej
osób. Ludzie siadali wokół namiotu na kocach i kurtkach, rozmawiali, śmiali
się... Ja jednak byłam cały czas skupiona na Woronowiczu. Słuchałam uważnie
jego rozmów z wolontariuszką i chciałam jak najwięcej z niej wyłapać.
Dziś z tej rozmowy pamiętam
dokładnie jedną rzecz. Pan Adam siedział na leżaku, pił herbatę z termosu i z
wielką radością przyglądał się ludziom mówiąc:
- Wiesz, zupełnie nie spodziewałem
się, że tu przyjdzie tyle osób!
Widać było, że naprawdę był
zadowolony, uśmiechał się, miał iskierki radości w oczach.
Jeszcze zanim zaczęło się czytanie,
powiedział nam, że cieszy się, że nas widzi. Potem wolontariuszka wypowiedziała
tradycyjną formułkę zapraszając do odwiedzenia innych miejsc czytań i
rozpoczęło się bardzo przyjemne piętnastominutowe czytanie fragmentu książki.
![]() |
15 minut, szkoda, że nie więcej. |
Nie chciałam żeby się kończyło. Pan
Adam miał bardzo piękny głos, książka ciekawą treść, a do tego fajnego nastroju dodawał lekki wiatr, od drzew
otaczających polanę.
![]() |
Woronowicz czytał z takim zaangażowaniem, zadowolony, że przyszło sporo osób. |
Lecz pod sam koniec coś zaburzyło
mój dobry nastrój. Trzech Panów z Radia Wrocław wraz z wielką kamerą.
Media podczas ENL są dla zbieraczy
autografów sporą przeszkodą. O ile w innych okolicznościach można spokojnie
poczekać aż skończy się udzielanie wywiadu, o tyle tutaj liczy się czas.
Wywiad - wiadomo, potrwa co
najmniej kilka minut. Dla aktora to nie problem, dla mnie owszem.
Na zdobycie autografu i rozmowę
wystarczy minuta, a potem muszę szybko lecieć do kolejnego miejsca. Jeżeli
miałabym czekać aż skończy się wywiad, to mogę być prawie pewna, że kolejne
czytanie będę musiała sobie odpuścić.
Gdy tylko czytanie się zakończyło,
wstałam z leżaka i w trzech susach znalazłam się po prawej stronie Pana Adama.
Niestety, ekipa radiowa stanęła dokładnie po drugiej stronie, pięć kroków ode
mnie po jego lewej. I to ich najpierw zauważył. Zrobiło mi się przykro.
Przytuliłam więc tylko mocniej do siebie mój notatnik i czekałam, błagając w
duchu by ten wywiad był krótszy niż trzy minuty.
Wtedy stało się coś, czego się
kompletnie nie spodziewałam. Coś co nigdy się później nie powtórzyło a co
sprawiło, że poczułam się bardzo doceniona i ważna.
Pan Adam zobaczył mnie, spojrzał na
mój notatnik... Po czym popatrzył na właśnie rozkładających kamerę kamerzystów,
stojącego obok dziennikarza radiowego i powiedział:
- Przepraszam, ale muszą Panowie
poczekać, najpierw podejdę do Pani.
Uśmiechnął się do mnie i podszedł.
Ja naprawdę byłam w szoku, nigdy wcześniej nie zdarzyła mi się podobna
sytuacja. Już Wam kiedyś wspominałam, że relacja aktor-fani jest niezwykle
ważna. Aktor, który nie szanuje swoich fanów, bardzo łatwo może ich stracić,
wyrobić sobie opinię osoby lekceważącej i niemiłej. Tymczasem tutaj, pan Adam
postanowił najpierw porozmawiać ze zwykłą nastolatką, swoją fanką, a dopiero
potem udzielić wywiadu radiowego.
To zachowanie zrobiło na mnie
ogromne wrażenie. Dziś stawiam tą sytuację za wzór podejścia do swoich
sympatyków, często o niej mówię. Takie momenty zdarzają się naprawdę rzadko,
choć powinny częściej.
Rozmowa była przesympatyczna.
Powiedziałam, że jestem wielką fanką Czasu Honoru, że wspaniale odegrał swoją
rolę (to było urocze, gdy mu wspomniałam, że nie mogłam przez jego sceny zasnąć).
Przeprosił, i powiedział, że chyba ma już dość grania drani i przerzuci się na
coś lżejszego :-) )
Napomniał, że mam niezwykłe imię,
takie retro. Zapytał jak się podobało czytanie, odpowiedziałam zgodnie z
prawdą, że było świetne. Na koniec życzyłam mu żeby już dzisiaj nie padało i aby
do końca wszystkie leżaki były zajęte. On z kolei życzył mi miłego wieczoru, po
czym odszedł do (nieco już zdenerwowanych) radiowców.
![]() |
Autografik musi być ;-) |
Drogę na kolejne czytanie odbyłam głównie skacząc i piszcząc z radości. Naprawdę, kompletnie nie spodziewałam się, że spotkanie z Panem Adamem przebiegnie w tak miłej atmosferze. Wyobrażałam je sobie zupełnie inaczej.
Śmiało mogę powiedzieć, że
rzeczywistość całkowicie przerosła oczekiwania. Jest to jedno z moich
ulubionych wspomnień z Nocy Literatury, nie tylko z tamtej ale w ogóle, ze
wszystkich w jakich uczestniczyłam. Chciałabym, żeby tak właśnie to wyglądało,
żeby artyści właśnie w ten sposób traktowali grono swoich fanów. To daje nam
poczucie, że jesteśmy ważni i docenieni.
Komentarze
Prześlij komentarz