Odkrywam Nadodrze - ENL 2017
![]() |
Zdjęcie pochodzi z Facebooka Europejskiej Nocy Literatury |
Do Wrocławia wróciłam na trzy dni przed ENL Wszystko zdawało się być jasne, ustalone dokładnie tak jak chciałam. W moim doskonałym planie nie było miejsca na żadne potknięcia czy nieprzewidziane wpadki. Nie mogło być. W końcu znałam to wydarzenie od podszewki i tym razem nie powinno być nadprogramowych przygód i niespodzianek -
... Pff, chciałabym! 😂
W mojej pierwszorzędnej wizji tamtego wieczoru, istniała tylko jedna rysa, której w żaden sposób nie byłam wstanie zapobiec.
Przyjaciółka i koleżanki nie mogły mi towarzyszyć, a mama poszła ze swoimi znajomymi. Po raz pierwszy na czytania musiałam chodzić sama i od początku ten pomysł bardzo mi się nie podobał. Wiedziałam, że samej będzie nie tylko trudniej, ale też dużo mniej zabawnie niż choćby (żeby daleko nie szukać) na dogrywce ENL rok wcześniej, gdy miałam obok siebie liczne towarzystwo.
To jak dotąd jedyna edycja, podczas której przez cały czas będzie mi towarzyszyć uczucie osamotnienia.
Jednak, nie popadajmy w zbyt melancholijne tony! Zamiast tego opowiem Wam teraz o głównym temacie czytań tamtej edycji, miejscach i dzielnicy, w której się odbyły oraz oczywiście przedstawię zaproszonych gości :)
Tematem przewodnim edycji, była natura. Każdy z czytanych fragmentów w jakiś sposób do niej nawiązywał, opowiadał o różnych jej aspektach.
Myślę, że warto tu też dodać, że każda z wybranych książek została napisana przez autorów z dziesięciu różnych krajów, więc były to całkowicie od siebie różne spojrzenia i konteksty.
I tutaj ciekawostka: Nadodrze od zawsze było jednym z moich ulubionych miejsc we Wrocławiu, ale nigdy nie miałam okazji dobrze go poznać. Obecnie, codziennie odkrywam to nowe jego zakamarki, ponieważ chodzę na uczelnię w samym sercu tej dzielnicy :)
Ujawnienie każdej z osób też podobało mi się o wiele bardziej niż sposoby z poprzednich lat, ponieważ tym razem zamiast zdjęć, wrzucane były krótkie filmiki, na których każdy z gości osobiście zapraszał na jej/jego czytanie.
Poniżej lista gości, wraz z miejscami czytań, a także książkami i ich autorami:
Agnieszka Grochowska - w Klubie Pod Kolumnami czyta ,,Ukojenie dla drzewa Adama”, autorstwa Ingi Žolude | Łotwa
Adam Ferency - w Centrum Rozwoju Zawodowego Krzywy Komin czyta ,,Uzdrowiciela”, autorstwa Marka Vadasa | Słowacja
Iza Kuna - w Infopunkcie Nadodrze czyta ,,Miasteczko w Islandii”, autorstwa Guðmundur Andri Thorsson | Islandia
Jacek Poniedziałek - w Młodzieżowym Domu Kultury czyta ,,Niepamięć”, autorstwa Davida Fostera Wallace'a | USA
Anna Ilczuk - w Barze Mewa czyta ,,Gorące mleko”, autorstwa Deborah Levy | Wielka Brytania
Jacek Fedorowicz - na Wydziale Fizyki i Astronomii UWr Instytutu Fizyki Doświadczalnej czyta ,,Bałtyckie dusze”, autorstwa Jana Brokkena | Holandia
Krystyna Czubówna w Szkole Podstawowej Nr 58 im. Wandy Rutkiewicz czyta ,,Postępowanie umorzone”, autorstwa Claudio Magris | Włochy
Michał Nogaś - w MiserArt czyta ,,Nie wiedzą, co czynią”, autorstwa Jussi Valtonen | Finlandia
Magdalena Różdżka - w HART Hostel&Art czyta ,,Rok koguta”, autorstwa Terezy Bouckovej | Czechy
Wojciech Mecwaldowski - Nadodrzańskim Centrum Wsparcia czyta ,,Psy nad jeziorem”, autorstwa Miljenki Jergovica | Chorwacja
Teraz widzicie sami jak wspaniałe było to towarzystwo!
Niestety, kryje się w tym wszystkim jedno poważne ALE. Nie trzeba zbyt długo analizować powyższej listy, by zauważyć pewną niepokojącą (dla pasjonata autografów oczywiście) przeszkodę.
Zagadka dla chętnych: sprawdźcie co łączy miejsca, w których czytają Grochowska, Kuna, Ferency, Czubówna, Poniedziałek i Różdżka.
Brawo za spostrzegawczość - oni wszyscy, bardzo przecież znani i cenieni, czytają w środku budynku.
Dla mnie to oznaczało porażkę.
Podskórnie czułam, że prawie całkowicie odbiera mi to szansę na rozmowy, zdjęcia czy autografy. Nastawiłam się na taką ewentualność (a przynajmniej tak mi się wydawało) i postanowiłam dobrze się bawić, niezależnie od tego czy uda mi się podejść do kogokolwiek, czy też nie.
Mimo wszelkich obaw, zanim w sobotę 22 kwietnia wychodziłam z domu zdążyłam pięć razy sprawdzić, czy w plecaku na pewno mam kanapki, książkę do czytania w komunikacji miejskiej, słuchawki i drugi notatnik, wraz z dwoma działającymi długopisami.
Kto wie co się może stać.
Cuda przecież się czasem zdarzają ;)
Komentarze
Prześlij komentarz