Główna aktorka filmów Jakuba Kolskiego na targach książki



Wrocławskie Targi Dobrych Książek to nie tylko spotkania z pisarzami, ale także możliwość wysłuchania wielu ciekawych wykładów i uczestniczenia w warsztatach.

Każdy znajdzie tu coś dla siebie.
Są zajęcia dla dzieci (rysowanie, czytanie bajek, przeróżne gry i zabawy), nastolatków (choćby tworzenie własnego komiksu, filmy edukacyjne, warsztaty fotograficzne lub pisarskie).

Dorośli za to mogą wysłuchać rozmów prowadzonych w salach konferencyjnych ze swoimi ulubionymi pisarzami. Wziąć udział w dyskusjach na temat roli rodzica w zachęcaniu dziecka do czytania książek, lub przystanąć na chwilę i wysłuchać wierszy/opowiadań czytanych na żywo (kiedyś często we wspaniałych interpretacjach aktorów Teatru Polskiego).
Poza tym porozmawiać z ekspertami w swoich dziedzinach na tematy związane z historią i sztuką, których podczas targów jest chyba najwięcej.



Ja, wówczas osoba "prawie" dorosła (na miesiąc przed osiemnastymi urodzinami) krzątałam się to tu, to tam starając się uszczknąć odrobinę wszystkiego co targi mają mi w tym roku do zaoferowania.

Czwartek i piątek upłynął mi głównie na rozmowach z ekspertami i poszukiwaniu dobrych książek. Wrocławskie targi od zawsze są dla mnie czasem, w którym kupuję książki dla rodziny na zbliżające się święta, oraz tworzę listę swoich książkowych prezentów urodzinowych :)

Akurat podczas drugiego dnia targów wydarzyła się ważna dla mnie rzecz - zupełnie przypadkowo odkryłam twórczość wspaniałego pisarza, Carlosa Ruiza Zafona i wróciłam do domu z trzema jego książkami. Jeszcze tego samego wieczora zrozumiałam, że chyba odkryłam coś wielkiego. Dziś "Cień wiatru" zaliczam do TOP 10 najważniejszych i najlepszych książek jakie kiedykolwiek przeczytałam. To tak w ramach literackiej ciekawostki.


W sobotę pojawiłam się przed Halą Stulecia tuż przed jej otwarciem. Rozpoczęłam przedostatni dzień targowy jakimś wykładem, by potem znów zgubić się między regałami albo czytać Zafona na podłodze w holu. Około 12:00 skończyła się rozmowa o malarzu Wacławie Szpakowskim (na której byłam w charakterze nieco bardziej prywatnym, ponieważ wnuk tego malarza jest moim wieloletnim znajomym) i miałam godzinę wolnego, którą spędziłam czytając i popijając herbatę (Hala Stulecia do najcieplejszych miejsc nie należy).
Była godzina za piętnaście druga, gdy zaczęłam krążyć w poszukiwaniu sali R33.

Tutaj może na chwilę się zatrzymamy, bo osobom, które nigdy nie odwiedziły tego miejsca, należy choćby spróbować wyjaśnić jak wygląda Hala Stulecia od środka. Otóż, gdyby zapytać jakiekolwiek dziecko, co przypomina Hala od zewnątrz, z całą pewnością powiedziałoby, że: żółwia. Jest to zdumiewająco trafny opis, choć biolog zapewne sprostowałby, że jest to żółw, który łapy i głowę schował w skorupie.

Sala Główna Hali Stulecia mieści się w samym jej środku. Jest okrągła jak cały budynek i tak duża, że odbywają się tam wszystkie najważniejsze koncerty, (choćby Dawida Podsiadły, Stinga czy każdej innej światowej sławy gwiazdy, która do nas przyjeżdża). Oprócz tego, odbywają się tam od paru już lat WTDK (Wrocławskie Targi Dobrych Książek) oraz wszelkie wydarzenia na które potrzebna jest większa zamknięta przestrzeń.

Jak już wspomniałam Hala Stulecia jest obiektem całkowicie okrągłym. Niemniej jednak, jak każdy budynek wykorzystywany w imprezach masowych, musi posiadać szatnie, toalety, sale konferencyjne i ogólnie mnóstwo pomieszczeń, które są w takich obiektach wymagane. Najłatwiej będą to sobie mogły wyobrazić osoby, które były na stadionie narodowym w Warszawie. Tam oprócz boiska i całej tej przestrzeni gdzie odbywają się wydarzenia sportowe, na poszczególnych piętrach można znaleźć dziesiątki dodatkowych sal, kawiarenki, ławki i stoliki, a na poziomie - 1 szatnie.

W Hali Stulecia jest podobnie, tylko, że nie ma pięter, tylko parter. A co to oznacza? Że wszystkie te dodatkowe sale i barki są upchnięte WOKÓŁ hali głównej. W związku z tym, nasza cudowna Hala Stulecia dzieli się na sektory (chyba od A do H, choć mogę się mylić) i żeby znaleźć jakąś salę najczęściej trzeba po prostu cały budynek obejść dookoła. To tak w dużym skrócie.


Mam nadzieję, że jeszcze się nie zgubiliście :) W jednym z sektorów mieści się sala o niezbyt zachęcającej nazwie R 33. Odnalazłam ją bez większego trudu i weszłam nim jeszcze zaczęło się spotkanie. Spotkanie, na które bardzo czekałam




Zanim zaczniecie się zastanawiać co w tym jest takiego interesującego podpowiem - to nie to kto będzie gościem mnie tak cieszyło, to nie temat sprawił, że tak bardzo chciałam tego wysłuchać - chodziło mi tylko o osobę, która to spotkanie prowadziła. Aktorkę - Grażynę Błęcką-Kolską.

W 2006 roku Jan Jakub Kolski stworzył film, który uważam za jedno z najwybitniejszych dzieł polskiego kina. Film pt. ,,Jasminum”. Obsada tego filmu: Grażyna Błęcka-Kolska, Janusz Gajos, Bogusław Linda, Adam Ferency i moja rówieśniczka, debiutująca wówczas na ekranie Wiktoria Gąsiewska zagrali w historii, która porusza mnie za każdym razem. Film nie nudzi, a wręcz zachwyca coraz bardziej z każdym kolejnym obejrzeniem. Uważam go za absolutnie genialny pod każdym względem. Mogę go oglądać non stop. Możecie sobie wyobrazić jak się cieszyłam!


 Nigdy nie miałam okazji spotkać nikogo kto pracował nad tym filmem, aż tu nagle główna aktorka przyjeżdża do Wrocławia po to by przeprowadzić jedną jedyną rozmowę podczas targów! Nie mogłam opuścić takiej okazji. Czułam, że nieprędko powtórzy się taka szansa.

Spotkania wysłuchałam z ciekawością, choć przyznaję, że ciężko było mi się skupić i mimo woli zamiast aktywnie uczesticzyć w spotkaniu, przypomniałam sobie poszczególne sceny, obrazy i dialogi z "Jasminum". Gdy tylko spotkanie dobiegło końca, zerwałam się z krzesła chcąc podbiec do Pani Grażyny, ale natychmiast usiadłam z powrotem widząc, że aktorka prywatnie z kimś rozmawia. Nie chciałam przeszkadzać ani się wtrącać bez potrzeby. Poza tym przypomniałam sobie, że przecież nie wyjęłam z plecaka notatnika, a teraz mam idealny moment żeby to zrobić.

Chwilę później zobaczyłam jak panie wychodzą już z sali, wyszłam więc za nimi i stanęłam kilka metrów od nich. Nie za blisko, żeby nie wyjść na chamską i nie za daleko, żeby było wiadomo, że czekam na swoją kolej. Rozmowa trwała i trwała, nudziłam się potwornie, aż wreszcie jedna z pań zauważyła mnie (i mój notatnik w rękach, który po raz kolejny spełnił swoje zadanie i zwrócił uwagę odpowiedniej osoby). Nie minęła minuta gdy kobieta wskazała na mnie i powiedziała do Pani Grażyny: - Ta dziewczynka chyba do Ciebie? (Nie, wcale się nie obraziłam za "dziewczynkę", rozbawiło mnie to, szczególnie w kontekście zbliżającej się wielkimi krokami dorosłości).



Wtedy aktorka odwróciła się w moją stronę i uśmiechnęła zachęcająco, zapewne dostrzegając moją nie dającą się nigdy do końca ukryć nieśmiałość. Zaczęłam od klasycznego podziękowania za bardzo ciekawe spotkanie, następnie wyciągnęłam zza pleców notatnik i spytałam czy mogę prosić o autograf. Dopiero gdy mi się w nim wpisywała, udało mi się nieco uspokoić nerwy i powiedziałam wszystko o moim uwielbieniu dla "Jasminum", głównej bohaterki i historii ukazanej w tym filmie. Udało się, jakoś przez to przebrnęłam. Pani Grażyna serdecznie podziękowała i odeszła, a kiedy już zniknęła mi z pola widzenia zorientowałam się, że nie poprosiłam o zdjęcie.

Trochę mnie to w pierwszej chwili zasmuciło, ale (co dziwne, patrząc na moje obecne podejście do robienia zdjęć) nie przejęłam się tym ani trochę.

Myślę, że wtedy jeszcze nie zależało mi na zdjęciach aż tak bardzo jak na podpisach.

To się będzie powoli zmieniało i przyznam Wam szczerze, że ponieważ sama nie wiem do końca kiedy nastąpiła ta zmiana mojego podejścia,z przyjemnością będę jej szukać opisując dla was (i dla siebie oczywiście) kolejne spotkania.

A co do targów, to nie była jedyna rozmowa jaką przeprowadziłam tamtego dnia :)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pierwsza wizyta w Teatrze Współczesnym, spotkanie z Katarzyną Dąbrowską

Szukajcie a znajdziecie

Spotkanie za jeden uśmiech