Spotkanie z youtuberką
YouTube. Bez tej aplikacji,
nie potrafiłabym już chyba normalnie funkcjonować. Otwieram ją
kilkadziesiąt razy dziennie, towarzyszy mi właściwie cały czas: gdy jestem poza
domem, tkwię w korku, nocuje u przyjaciółki, robię zakupy, w sklepie czy też
wreszcie - gdy wieczorami piszę dla Was tego bloga.
Gdyby prześledzić moją historię na YouTube, z łatwością
można zauważyć, że najwięcej jest tam muzyki polskiej, tej w miarę nowej i tej
sprzed kilku dekad. Jest tam też sporo treści o tematyce filmowo/musicalowej.
Natomiast nie znajdziecie tam absolutnie nic, co
miałoby związek z działalnością tzw. youtuberów.
To, że ich nie oglądam, nie
znaczy, że ich nie kojarzę. Dzięki mojej wspaniałej przyjaciółce, mam jakieś
tam małe pojęcie kto jest kim w tym świecie i czym się mniej więcej zajmuje. Sama
najchętniej ignorowałabym ich istnienie, ale podobnie jak w przypadku
celebrytów, czasami jest to po prostu niemożliwe.
Po powrocie z Warszawy, Wrocław zastałam pogrążony w
późnojesiennej apatii. Mimo to, dla mnie był to bardzo dobry czas. Stolica naładowała
mnie pozytywną energią, tryskałam humorem i nic nie mogło wyprowadzić mnie z
równowagi.
Nie oczekiwałam żadnych nowych autografów czy spotkań w
tamtym momencie. Jeśli w ogóle na coś czekałam, to chyba tylko na powoli
zbliżające się Święta.
Aż tu nagle….
Nie mam pojęcia, kto komu pierwszy powiedział o tym, że
najbardziej znana youtuberka od spraw makijażu - Ewa Grzelakowska-Kostoglu, znana
jako Red Lipstick Monster będzie gościem w naszym Empiku.
Nie pamiętam też, czy to przyjaciółka pierwsza zaproponowała
mi żebym z nią poszła na to spotkanie, czy też może (co jest bardziej
prawdopodobne) taka propozycja wyszła ode mnie. Jedno jest pewne – któraś z nas
poinformowała tę drugą i umówiłyśmy się o trzynastej w niedzielę pod Empikiem.
Pamiętam, że przed wyjściem z domu zastanawiałam się czy
warto brać mój notatnik, chociaż ani trochę nie zależało mi na autografie Ewy.
Wzięłam go, tak na wszelki wypadek.
Zresztą, jechałam do Renomy autobusem, a nigdy nie zapomnę
jak kiedyś, gdy autobus ostro zahamował, wpadłam z impetem na aktorkę Kingę
Preis. Nigdy nie wiadomo na kogo mogę wlecieć właśnie dzisiaj. Lepiej zawsze mieć
przy sobie coś do podpisu.
W CH Renoma byłyśmy już na godzinę przed spotkaniem.
Wesoło gawędząc wjechałyśmy na trzecie piętro, weszłyśmy do
sklepu… i nas zatkało.
Nie spodziewałam się, że przyjdzie tyle osób. Nie dość, że
wszystkie krzesła były zajęte to ciężko było znaleźć choćby kawałek pustego,
wolnego miejsca na podłodze! Trzeba było stać w (wciąż coraz większym) tłumie,
lub cofnąć się by poszukać lepszego miejsca.Ryzykowało się, że nie będzie się
Ewy ani widzieć, ani słyszeć.
Tak szczerze mówiąc, to niewiele zapamiętałam z przebiegu
tego spotkania.
Mogę tylko wnioskować, że skoro spotkanie zaczęło się o
14:00 to przez pierwszą godzinę trwała rozmowa (o ile dobrze pamiętam, powodem
zaproszenia do Empiku była pierwsza wydana przez Red Lipstick książka o
tajnikach makijażu), a potem publiczność dostała swój czas na zadawanie pytań.
Ponieważ ludzi było dużo, spotkanie się przedłużało i
szczerze mówiąc, okropnie się nudziłam.
Odleciałam myślami gdzieś daleko, moja czujność została uśpiona i nie zarejestrowałam momentu, w którym spotkanie dobiegło końca i ludzie zaczęli ustawiać się w kolejce po autografy i zdjęcia.
Odleciałam myślami gdzieś daleko, moja czujność została uśpiona i nie zarejestrowałam momentu, w którym spotkanie dobiegło końca i ludzie zaczęli ustawiać się w kolejce po autografy i zdjęcia.
Ponieważ się zagapiłyśmy, wylądowałyśmy gdzieś daleko w
tyle, niemal pod samym wejściem do sklepu (choć kolejka ciągnęła się aż do
schodów ruchomych na piętrze, więc nie byłyśmy w najgorszym położeniu). Nie
pozostało nam nic innego jak tylko czekać i podążać za tłumem.
Tylko, że jak się szybko zorientowałyśmy, o „podążaniu” nie
było mowy. Minęło pół godziny, a my nie przesunęłyśmy się do przodu nawet o
dziesięć kroków.
Na szczęście, mamy z przyjaciółką cenną umiejętność
obracania wszystkiego w żart. Usiadłyśmy na podłodze, zadowolone, że możemy
spędzić ze sobą więcej czasu i tak od słowa do słowa dostałyśmy wielkiej
głupawki.
Właśnie ją zapamiętałam najbardziej. My, pokładające się na
podłodze ze śmiechu i przesuwające się do przodu w niezwykle ślimaczym tempie.
Żeby było jasne – ja uwielbiam czekanie w kolejkach. Mam
szczęście do ludzi, którzy stoją (lub siedzą) razem ze mną. Zawsze znajdzie się
pretekst do zagajenia rozmowy i nierzadko można poznać wspaniałe osoby. W
przypadku czekania na Red Lipstic, od chłopaka stojącego za nami musiałyśmy
pożyczyć chusteczki, bo popłakałam się ze śmiechu. Poskutkowało to zawarciem
znajomości z co najmniej pięcioma osobami, które z chęcią dosiadły się do nas.
Pamiętam, jak się śmialiśmy, że Empik nie musi już dzisiaj
myć podłóg, bo sami wyszorowaliśmy je za nich. Ktoś poczęstował ciastkami, ktoś
pokazał nam ciekawą książkę… Było naprawdę fajnie.
Spędziliśmy na tej podłodze CZTERY GODZINY.
Naprawdę. W międzyczasie zdążyła
nas odwiedzić moja mama, która akurat robiła zakupy w Renomie, przyjaciółka
odbyła kilkanaście rozmów telefonicznych, ja poczytałam książkę, przy tym cały
czas utrzymywałyśmy kontakt z osobami z kolejki i słuchałyśmy muzyki.
Należy tu zaznaczyć, że pod
koniec trzeciej godziny na podłodze siedziała już większość osób, nawet osoby
sporo starsze od nas. Z góry musieliśmy wyglądać komicznie, jak jakiś wielki,
długi i krzywy wąż.
Wreszcie, doszliśmy (albo raczej
doczołgaliśmy) się do miejsca spotkania. Tam większość osób już wstała lub
skorzystała z pustych krzeseł z widowni. Dopiero wtedy, zaczęłyśmy się z
przyjaciółką zastanawiać, czy podchodzimy do Ewy razem czy osobno. Wyszło na
to, że podejdziemy razem, jak siostry.
To wtedy też, w miarę jak
zbliżała się chwila spotkania, przyjaciółka zaczęła wykazywać lekkie pod denerwowanie
przemieszane z ekscytacją, co ogromnie mnie uradowało. To mógł być zalążek
czegoś, co może kiedyś pozwoliłoby jej zrozumieć, jak się czuję, gdy mam
spotkać kogoś znanego, kogo uwielbiam.
Podeszłyśmy do Ewy razem. Ja
właściwie się nie odzywałam. To nie ja byłam tu ekspertem od youtuberów (ani od
celebrytów), tylko podsunęłam swój notatnik i poprosiłam o podpis. Przyjaciółka
poprosiła o wspólne zdjęcie. Ewa wzięła od niej telefon, po czym zrobiła fotę, która
nie jest idealna, ale mimo wszystko całkiem udana:
![]() |
💙 |
Wychodząc ze Empiku, nie mogłyśmy
się nadziwić, jak długa jest wciąż kolejka. Do dziś się zastanawiam, czy
wszystkim tym ludziom się udało. Podejrzewam, że pracownicy pod koniec użyli
pewnego fortelu, o którym opowiem Wam przy okazji innego artykułu. Chyba, że
Ewa siedziała tam do zamknięcia sklepu, bo taka sytuacja też się kiedyś
przydarzyła.
Nam się udało, ale to nie znaczy,
że jestem z tego bardzo dumna. Nie chodzę i nie rozgłaszam wszem i wobec, że ją
spotkałam. Mówię o tym właściwie tylko wtedy, gdy ktoś się mnie pyta, czy
kojarzę taką fajną youtuberkę, Red Lipstick Monster.
- No, kojarzę. Nawet patrz, fotkę
z nią mam.
Zdjęcie zrobiła przyjaciółka, pół godziny po spotkaniu z Ewą :) |
Komentarze
Prześlij komentarz