Celebryctwo i aktorstwo - czy można to połączyć?


Celebrytów staram się unikać jak ognia.

Sky Tower czyli najwyższy budynek w Polsce, apartamentowiec i galeria handlowa w jednym

W dzisiejszych czasach to jest właściwie niemożliwe, jednak da się odrobinę ograniczyć ich widoczność. Wystarczy tylko nie czytać magazynów plotkarskich, nie oglądać telewizyjnych programów śniadaniowych czy słynnych imprez sylwestrowych organizowanych co roku przez trzy największe stacje.

Mimo stosowania podanych wyżej wskazówek i tak ciągle na nich wpadam. Najczęściej w internecie i podczas porannych programów, które tak lubi oglądać moja mama.

Polskich celebrytów z powodzeniem można podzielić na trzy grupy.


1)      Ludzie znani z tego, że są znani, czyli tzw. influencerzy (jak ja nie cierpię tego słowa!). Z ich popularności w mediach i częstej obecności na pudelku nic konstruktywnego nie wynika.

Na szczęście tej grupy nie znam na tyle dobrze by móc Wam ją szerzej opisać. Możemy więc przejść dalej.


2)      Grupa druga to ta, która bardzo często występuje w programach śniadaniowych i wszelkiego rodzaju poradnikach. Często określa się ich jako ekspertów. Zawsze można znaleźć ich na zdjęciach z imprez branżowych. O tej grupie co nieco wiem, bo jako osoba często przesiadująca w księgarni co chwila trafiam na napisane przez „ekspertów” książki.


3)      I wreszcie trzecia grupa:
Celebryci – aktorzy, piosenkarze, sportowcy… Czyli po prostu wszyscy, którzy swoją popularnością cieszą tłumy, a w międzyczasie chodzą na ścianki, grają w reklamach, i rzecz jasna prowadzą różnego rodzaju festiwale i programy typu talent show.

Ta grupa jest najliczniejsza. Właściwie jej nie unikam, a nawet aktywnie śledzę poszczególnych jej reprezentantów, głównie aktorów.

Ciekawi mnie zjawisko, jakim jest dzisiejszy typowy aktor-celebryta.
Oprócz wszystkich funkcji, które wymieniłam wyżej bardzo często taka osoba grywa w komediach romantycznych (o nich opowiem kiedyś nieco więcej, na razie jedyne co powinniście wiedzieć to to, że nie znoszę tego gatunku filmu) i oczywiście jej twarz pojawia się wszędzie, gdzie to tylko możliwe.

Najciekawszy jest jednak pewien rodzaj aktora. Dziś bardzo często spotykany i znany na pewno każdemu z Was:

 .Aktor-Celebryta-Grający w komediach romantycznych- i W TEATRZE.

Bardzo interesująca mieszanka.
Z takim typem aktora będziecie się tu co jakiś czas spotykać. Nawet ja, fanka aktorstwa w starej formie, od czasu do czasu spotykam aktora lub aktorkę, którzy ostrą kreską zaznaczyli swoją obecność w polskim show biznesie.

Oprócz tego pojawi się też paru celebrytów znanych po prostu z tego, że są znani, ale będę się z tego tłumaczyć kiedy indziej.

Przejdźmy teraz do głównej bohaterki dzisiejszego wpisu. Stanowi idealne połączenie celebrytki i aktorki teatralnej w jednym. Chodzi oczywiście o… Blondynkę z Playa!

Tak chyba mówi się o niej najczęściej, choć moim zdaniem zdecydowanie na to nie zasłużyła.



Jestem jedną z nielicznych osób, które znają Barbarę Kurdej - Szatan jeszcze sprzed czasów reklam sieci komórkowej.

W szkole podstawowej wyrobiłam sobie nawyk przyglądania się w internecie ludziom, którzy właśnie zakończyli naukę w łódzkiej filmówce i akademiach teatralnych w Krakowie i Warszawie.

Czyli mówiąc wprost staram się wyłapać potencjalnych przyszłych aktorów jeszcze zanim zaczną rozkręcać swoje kariery.


Barbara Kurdej (wtedy jeszcze nie Szatan) w 2009 roku ukończyła PWST w Krakowie i najpierw dostała się do teatru w Poznaniu, a rok później zaczęła grać w Teatrze 6 piętro w Warszawie.

Później jakoś przestałam się nią interesować, aż nagle w 2013 nadeszła słynna seria reklam i wtedy przypomniałam sobie o jej istnieniu.

Potem jej kariera potoczyła się błyskawicznie.
W 2014 zagrała w pierwszym rom-komie, chwilę później poprowadziła festiwal w Opolu, a w późniejszych latach dołączyła do pewnego serialu, w którym gra do dziś. Stała się gwiazdą głównej stacji telewizyjnej, prowadząc kilka znanych talent show.

Można powiedzieć, że przeszła samą siebie w tym całym wyścigu szczurów, przechodząc tak szybko od nikomu nieznanej początkującej aktorki do gwiazdy znanej praktycznie każdemu kto ma w domu telewizor i internet.

Pani Basia jednak w odróżnieniu od reszty, gra w teatrach: 6 Piętrze i Romie. Podziwiam ją
Nie mam pojęcia jak łączy tyle obowiązków, patrząc na to w ilu projektach na raz bierze udział to naprawdę, należy jej się szacunek za wytrwałość.

Uważam, że jeśliby odrzucić jej występy w programach rozrywkowych, komediach romantycznych i w serialach, to nadal pozostaje dobrą aktorką i sympatyczną osobą.

---------------------------------------------------------
Sierpień minął mi bardzo spokojnie. Siedziałam z rodziną w Bieszczadach czytając książki i szykując się do drugiej klasy liceum.

Z początkiem września wróciłam do Wrocławia i zaczęłam kolejny rok szkolny.
Jak zwykle po powrocie do szkoły, nic nie zapowiadało nowych spotkań i autografów.
Doskwierała mi nuda, marzyłam o jakimś wyjeździe do stolicy albo chociaż koncercie w Imparcie. Nic nie zapowiadało jakichkolwiek atrakcji, czekała mnie szkoła i tylko to liczyło się dla wszystkich wokół.

Aż pewnego popołudnia...

Moje liceum mieści się dziesięć minut piechotą od najwyższego biurowca-galerii handlowej Sky Tower. Po jej otwarciu, prawie w ogóle tam nie zaglądałam.
 Przerażał mnie tłum i brak porządnej księgarni.

W liceum to się zmieniło. Często po lekcjach szło się z koleżankami na fast foody, albo do cukierni na plotki.

Właśnie podczas jednego z takich wspólnych wypadów, przed galerią zobaczyłam ogromnej wielkości plakat:


24 września to była sobota. Nie miałam nic w planach, ale z początku nie chciałam tam iść.
Po pierwsze dlatego, że podczas tego typu wydarzeń w Sky Tower zawsze jest za dużo ludzi, po drugie nie jestem aż tak wielką fanką Pani Basi, żeby koniecznie teraz mieć jej autograf. Do tego nie mam żadnej pewności, czy ją złapie. Jako główna gwiazda wydarzenia, będzie pewnie zajęta non stop.

Przez następny tydzień w szkole biłam się z myślami. Chociaż było wiele argumentów przeciw, jedno "za" ostatecznie przeważyło.
Mianowicie - wrażenie zrobione na koleżankach.

Jako osoba wcześniej zbierająca autografy od osób, których moi rówieśnicy raczej nie znali, dostrzegłam w Basi Kurdej-Szatan pewne światełko w tunelu.

 Zna ją każdy. Nie zależało mi na spotkaniu jej, ale poczułam, że inni będą mi tego zazdrościć. Uznałam, że będę mieć w mojej kolekcji przynajmniej jeden podpis wyłącznie na pokaz. Poza tym, zdobyłam już tyle autografów od osób, które cenię, że jeden dodatkowy zdobyty bez szlachetnych pobudek, a z chęci zaimponowania rówieśnikom nie będzie niczym złym.

W sobotę po 12:00 wsiadłam w tramwaj i pojechałam do galerii. Pamiętam, że jak na końcówkę września było bardzo ciepło i słonecznie. To sprawiło, że miałam wyjątkowo dobry humor.

W holu od wejścia nic nie zapowiadało żadnych dodatkowych atrakcji. Poza zwiększoną liczbą dziewczyn z wolontariatu zapraszających do sklepów z odzieżą nie zauważyłam żadnych zmian.

Dopiero kiedy weszłam do części głównej zobaczyłam jak to naprawdę wygląda.
W centralnej części ustawiona była sporej wielkości scena, na której stali prowadzący - dziennikarz radiowy Marcin Dworak i Basia Kurdej-Szatan. Dalej był wybieg dla modeli, a za tym wszystkim krzesła dla widowni. Oczywiście wszystkie zajęte, więc mnóstwo ludzi po prostu stało.

Prowadzący: Basia Kurdej - Szatan i Marcin Dworak

Pokaz mody ani trochę mnie nie interesował. Tak szybko jak pozwalał mi wszechobecny tłum okrążyłam scenę, aż wreszcie z tyłu znalazłam mały namiocik. Coś mi mówiło, że Pani Basia tutaj przyjdzie.

Byłam pewna, że zauważę jak będzie przechodzić. Tego dnia miała na sobie krótką czerwoną sukienkę, przez co z łatwością wyróżniała się w tłumie.

Nie musiałam czekać nawet piętnastu minut. Skończyła zapowiadać kolejne kolekcje mody dla pań i prowadzenie części dla panów przejął dziennikarz.

Pani Basia zeszła do namiotu. Przyglądałam się jej z odległości paru metrów, nie chciałam od razu przeszkadzać. Po chwili usiadła na krześle, zajrzała w telefon, napiła się wody...
Po paru minutach wstała i zaczęła przeglądać zawartość torebki.

Uznałam, że to jest ten moment.

- Przepraszam, Pani Basiu czy mogę zająć chwilkę? Jeśli jest Pani zajęta to ja mogę poczekać..
- Nie nie, chodź, nie przeszkadzasz! Chodź :)

Od razu domyśliła się moich intencji, bo notatnik z długopisem trzymałam już w rękach. Ja jednak dostrzegłam, że chętnie ze mną porozmawia, prośbę o autograf zostawiłam więc na potem.

- Chciałam Pani powiedzieć…. Ja jestem stąd, z Wrocławia, ale wiem, że gra Pani w moim wymarzonym spektaklu - w Deszczowej piosence w Romie. I oczywiście jeszcze w 6 Piętrze!
Chciałabym kiedyś zobaczyć którąś ze sztuk z Pani udziałem!

- Naprawdę? Ojejku dziękuję Ci bardzo! Zapraszam, w takim razie musisz koniecznie przyjechać, skoro tak lubisz teatr.
I wiesz co? Czasem przyjeżdżam też tutaj do Teatru Polskiego, gram różne sztuki...

- Wiem, niestety do tej pory mi się nie udało dostać na żadną z wyjazdówek. Liczę na to, że może w przyszłym sezonie coś się uda :-)

W tym momencie przyszedł jeden z organizatorów i powiedział, że Pani Basia za pięć minut wchodzi na scenę. Odpowiedziała, że już się zbiera, po czym wróciła do naszej rozmowy.

- Widzisz, już mnie wołają.. Przepraszam, nie spytałam: jak masz na imię?

- Adela. Już nie przeszkadzam, tylko czy mogłaby się Pani podpisać w moim notatniku?

- Jasne!



Dostałam podpis po czym pożegnałyśmy się i odeszłam w stronę widowni. Później stałam pod sceną jeszcze kilka minut, zauważyła mnie bo uśmiechnęła się w moją stronę znacząco.

Wracając do domu, byłam jeszcze weselsza niż przedtem.
To było przesympatyczne spotkanie. Pani Basia była skupiona na rozmowie ze mną, w dodatku cały czas uśmiechnięta i radosna. Miała takie wesołe ogniki w oczach kiedy jej powiedziałam o teatrze! Po prostu potraktowała mnie poważnie, a nie jak tysięczną osobę której wystarczy tylko dać podpis i zrobić fotę. Jest naprawdę fajną osobą, z którą rozmowa to czysta przyjemność.

Od tamtej pory zmieniłam nieco podejście do Pani Basi. Owszem, jej autograf nadal jest tym "łakomym kąskiem dla rówieśników", idealnie sprawdza się gdy trzeba się pochwalić, zbudować sobie na szybko reputację.
Dla mnie nie autograf jest tu ważny, ale to, że przy okazji jego zdobycia porozmawiałam z sympatyczną, utalentowaną AKTORKĄ TEATRALNĄ.

Wciąż mam nadzieję, że kiedyś w końcu zobaczę Panią Basię na scenie. Potem, za parę lat przypomnę jej naszą rozmowę i powiem z dumą, że wreszcie się udało.
























Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pierwsza wizyta w Teatrze Współczesnym, spotkanie z Katarzyną Dąbrowską

Szukajcie a znajdziecie

Spotkanie za jeden uśmiech