Długo wyczekiwane spotkanie z idolką mojego dzieciństwa


Gdy opowiadałam Wam o moim spotkaniu z aktorem Zbigniewem Zamachowskim wspomniałam, że moim ulubionym filmem z dzieciństwa jest zrealizowana w 1987 roku ekranizacja książki pt. Pierścień i róża. 

Kadr z filmu "Pierścień i róża" 💖


Prawie nikt już o tym filmie nie pamięta. Być może jest to spowodowane tym, że od premiery minęło już ponad trzydzieści lat i po prostu nie przetrwał w świadomości widzów. Jedną z przyczyn może być też, że obecnie bardzo trudno znaleźć ten film na dvd i go po prostu obejrzeć.

Gdyby ktoś się zastanawiał czemu tu jest serial, a ja mówię o filmie... To dlatego, że powstało  i to i to, ale film jest popularniejszy i łatwiej dostępny. Ja mam obie wersje na dvd ale częściej oglądam serial ponieważ zawiera więcej scen niż film.

 Jestem wyjątkiem, bo od dzieciństwa znam na pamięć absolutnie każdą scenę, każdy dialog i piosenkę. To ulubiony film mojego dzieciństwa, do którego uwielbiam wracać.

To, że chcę spotkać aktorów grających główne role było dla mnie czymś oczywistym od zawsze. Czasem w trakcie nudnej lekcji w szkole, czy po prostu siedząc w domu układałam sobie w głowie, a potem zapisywałam na kartce wszystko to, co powiem każdemu z nich, jak się zachowam gdy ich kiedyś spotkam.


Najczęściej wyobrażałam sobie spotkanie z aktorką, która w PiR zagrała główną rolę.

Grając postać Różyczki, miała zaledwie dwadzieścia cztery lata. Była wówczas studentką aktorstwa. Już wtedy odznaczała się wielkim talentem i wręcz niesamowitą urodą. 

Dziś jest znaną, cenioną aktorką. Teraz rzadko grywa w filmach (choć ostatnio zrobiła wyjątek i zagrała w filmie Marka Koterskiego "7 uczuć"). Obecnie częściej można ją oglądać w teatrze.

Osobą o której mówię jest Katarzyna Figura. 


Młoda Kasia Figura. Tak wyglądała grając w PiR i taką ją lubię najbardziej :-D


Z całą pewnością mogę stwierdzić, że jest to pierwsza aktorka w moim życiu, od której chciałam wziąć autograf i przede wszystkim porozmawiać, podziękować za rolę w moim ulubionym filmie. Jednak okazja żeby to zrobić, przez wiele lat nie nadchodziła. Pozostawało mi więc tylko marzyć i czekać aż pojawi się moja szansa.

Kiedy pojawiła się rozpiska aktorów czytających na dogrywce i zobaczyłam jej nazwisko byłam bardzo bliska płaczu ze szczęścia. Skakałam, piszczałam i tańczyłam. Długo nie mogłam opanować emocji. 

W końcu dostałam szansę. Mogło się udać coś co planowałam od tak dawna!

Szkoda, że do oficjalnego plakatu użyli akurat takiego zdjęcia. Moim zdaniem powinni użyć innego.



Zadanie było trudne. Czytanie Pani Kasi odbywało się na skraju parku, niedaleko Ogrodu Japońskiego. Mapa czytań, jak zawsze - fatalna nie tylko nie wskazywała drogi na to czytanie, ale też podała zaledwie jedną wskazówkę  - czytanie odbędzie się przy pomniku Friedricha Schillera.

Mapa dogrywki. Niezbyt czytelna, nie?
Żeby dostać się na czytanie Pani Kasi, musiałyśmy dostać się z punktu C do E.

Pomnik Friedricha Schillera


Kompletnie nie miałam pojęcia gdzie to jest. O pomniku dowiedziałam się dopiero z mapy, nigdy wcześniej nie byłam w tamtej części Parku Szczytnickiego.

W późniejszych edycjach ENL znalazłam sposób na takie sytuacje... Spokojnie, zdradzę go kiedy indziej :)

 Natomiast wtedy jedynym wyjściem które widziałam było pójście "na żywioł" czyli rozglądanie się za flagami i pytanie innych ludzi o drogę.

Czy ja Wam kiedyś mówiłam, że Noc Literatury bardzo pomogła w walce z moim lękiem społecznym? Już podczas pierwszej edycji w 2013 roku zorientowałam się, że biegnąc z czytania na czytanie trzeba zaczepiać ludzi o drogę, bo mapy czytań są kompletnie bezużyteczne. 

Kiedyś w życiu bym się nie odważyła zapytać obcego człowieka o cokolwiek. Tymczasem tutaj okazało się, że jeśli w grę wchodzi spotkanie z aktorem i zdobycie autografu, to mogę bez problemu zapytać o drogę kilkunastu ludzi, a nawet wdać się z nimi w pogawędkę. 
Wydarzenie kulturalne pomaga mi wyleczyć się z fobii. Piękne :-D

Wracając do tematu, koleżanka z klasy wciąż ze mną była i dzielnie dotrzymywała mi kroku. 
Nawet nie skarżyła się na moje tempo, aż tak bardzo jak inni (podczas ENL włącza mi się tryb bieg, każdy kto mi towarzyszy mówi "zwolnij!").

W trakcie naszego szybkiego marszu przez parkowe alejki, dostałam SMS-y od mamy i przyjaciółki, że już jadą i dołączą do nas na ostatnie dwa czytania.

Udało nam się dotrzeć na miejsce chwilę przed rozpoczęciem. To była bardzo mała polanka. Z jednej strony otoczona szpalerem drzew, a z drugiej rzeką Odrą. 

Katarzyna Figura siedziała na rozstawionej przy Odrze huśtawce ogrodowej i czytała książkę, zupełnie nie przejmując się harmidrem, który powstawał gdy na miejsce docierało coraz więcej ludzi.

Znalazłyśmy kawałek wolnego trawnika i usiadłyśmy obok siebie na rozłożonych kurtkach. 

Przez cały czas starałam się skupić całą swoją uwagę na Pani Kasi, obserwowałam ją. Była zrelaksowana, czytała i miałam wrażenie, że w tym momencie jest myślami zupełnie gdzie indziej.
Patrzyłam, jak przewraca kolejne strony lekko kołysząc się na huśtawce... Aż wreszcie doczekałam się tego co zawsze chciałam zobaczyć na żywo - jej uśmiech. 

Kolejny kadr z PiR. To właśnie ten uśmiech Pani Kasi towarzyszył mi od dziecka, to właśnie na niego czekałam tego wieczoru najbardziej.

Towarzyszył mi z ekranu telewizora przez całe życie i widząc go w końcu na żywo poczułam się bardzo szczęśliwa i dumna, że to się dzieje naprawdę, a nie tylko w mojej głowie.

Mogłabym tak sobie siedzieć i patrzeć jeszcze długo, ale niestety wolontariuszka wstała i wiedziałam, że zaraz rozpocznie się czytanie. Oczywiście starałam się nie spuszczać wzroku z Pani Kasi i dostrzegłam na jej twarzy cień smutku, gdy odkładała na bok swoją książkę. Dobrze ją rozumiem - sama jestem molem książkowym i nie znoszę przerywać czytania książki w połowie rozdziału.

Nie było wyjścia - Pani Kasia spojrzała na widownię, i głośno powiedziała tytuł i autora czytanej przez nią powieści. Potem założyła nogę na nogę, wzięła pierwszą kartkę do ręki i zaczęła czytać.

Najłatwiej będzie Wam wyobrazić sobie jak wyglądała i jakim głosem czytała Kasia, jeżeli przypomnicie sobie postać Podstoliny, z filmu Andrzeja Wajdy pt. ,,Zemsta”. Z doświadczenia wiem, że nauczyciele w szkołach często zamiast kazać uczniom czytać tę lekturę, po prostu puszczają im ten film na lekcji, a nawet jeśli nie to sami uczniowie w ten sposób skracają sobie drogę w domu. Myślę, że podobnie postąpiło wielu z Was.


Podstolina (Katarzyna Figura). Kadr z filmu "Zemsta" w reż. Andrzeja Wajdy

Przymnijcie sobie sceny, w których to Katarzyna Figura próbuje uwieść Wacława (w tej roli Rafał Królikowski, czy oczarować Rejenta (Andrzej Seweryn).

Fragmenty francuskiej powieści "Oona i Salinger" były wręcz perfekcyjnie wybrane dla tej aktorki. 
Czytała pięknie, aktorsko modelując głos. W jednej chwili jej bohaterka uwodziła mężczyznę, w drugiej truła kochanka, a chwilę później snuła myśli samobójcze... Po prostu prawdziwa Femme Fatale. 

To było chyba jedno z najlepiej obsadzonych czytań ze wszystkich dotychczasowych. Można by uwierzyć, że Katarzyna Figura czyta scenariusz do filmu, w którym sama zagra główną rolę. Serio.


Jeszcze jedną rzecz, zapamiętałam z tego czytania szczególnie miło - atmosfera wokół.

Zachodziło słońce i przepięknie odbijało się w Odrze oraz na czubkach otaczających nas drzew.       W parku unosił się zapach deszczu, powietrze było świeże i rześkie.
W trakcie, jedna z dziewczynek słuchając czytania dokarmiała ptaki, do brzegu podpłynęło kilka łabędzi, a całość obrazu dopełniało kolorowe niebo. Jeśli dobrze pamiętam różowo-niebiesko-fioletowe.

 Tak pięknego klimatu nie miało wcześniej ani później żadne z czytań. Było po prostu przepięknie, a nawet powiedziałabym, że magicznie.


Niestety, to jest jedyne zdjęcie jakie udało mi się znaleźć w internecie. Przykro mi, że nie mogę Wam pokazać więcej.


Gdy czytanie dobiegło końca, powoli i nieśmiało podeszłam blisko miejsca w którym siedziała Pani Kasia. Podobnie jak wcześniej Woronowicz, nie mogła nigdzie odejść, więc tylko spokojnie siedziała na huśtawce, poprawiając ręką kapelusz.


Byłam ogromnie przejęta. Przez chwilę miałam wrażenie, że nie dam rady, to mnie przerasta. Myślałam, o przyjaciółce, że właśnie teraz kiedy potrzebuję wsparcia, albo raczej motywacyjnego kopniaka (jak dwa miesiące wcześniej w Leopoldinie) to akurat jej nie ma obok. 

Motywacja przyszła jednak sama chwilę później, kiedy obok mnie przeszła grupa młodych ludzi. 
Szli do Figury wziąć autografy. Oni mogą, a ja nie?? 

Ooo nie, podejdę tam i nie dam się, powiem wszystko co sobie zaplanowałam.

Poszłam w tamtą stronę, koleżanka zaraz za mną.

Kiedy tamto towarzystwo się rozeszło, nieśmiało podeszłam do Pani Kasi i cicho powiedziałam:

- Pani Kasiu, mogę Pani zająć chwilkę?
- Oczywiście, proszę

Usiadłam obok niej, po czym zaczęłam rozmowę.

Udało mi się.
Z wielkim trudem bo gdy tylko usiadłam, natychmiast do oczu napłynęły mi łzy. Powiedziałam jak ważnym filmem był Pierścień i róża w moim życiu. Jak był ucieczką od docinek rówieśników, ratunkiem podczas półrocznego pobytu w szpitalu, jak oglądałam go gdy byłam radosna i smutna, i jak często do niego wracam bo wciąż jest dla mnie najpiękniejszą bajką jaką kiedykolwiek powstała.

W rozmowę co chwilę przemycałam też wyjęte żywcem z filmu teksty, pokazując, że rzeczywiście znam ścieżkę dialogową na pamięć. Chciałam zaimponować. W końcu to nie był ktoś z drugiego czy trzeciego planu, ale główna aktorka!


Pani Kasia była zdumiona, podobnie jak rok wcześniej Zamachowski. 

Oni naprawdę są przekonani, że o tym filmie już nikt nie pamięta! Odpowiedziałam, że mam ten film na płycie i pamięta o nim wielu ludzi. Każdy z kim się kiedykolwiek zaprzyjaźniłam, bądź też ludzie z którymi mam częsty kontakt np rodziną, został przeze mnie "zmuszony" do obejrzenia PiR przynajmniej raz. To jest piękne wszyscy go uwielbiają i polecają innym! 

Co dla mnie ważne, udało mi się wzruszyć Panią Kasię. Uśmiechała się i podziękowała za tyle niespodziewanych miłych słów.

Nadszedł moment autografu. Podałam jej notatnik i długopis, spytała o imię.
Po chwili usłyszałam to, co pragnęłam usłyszeć od tej aktorki od dziecka, czyli:

- Adela? Jakie niezwykłe imię!

Możecie sobie wyobrazić jaka byłam w tym momencie szczęśliwa...

Do momentu, w którym nastąpiła nieprzewidziana, bardzo niemiła sytuacja - w środku pisania autografu wypisał się mój długopis. W tak ważnym dla mnie momencie, postanowił skapitulować.


Świetnie, cudownie. No i co teraz? Nie mam przy sobie drugiego, nie wiem co robić?!?

W tym momencie sytuację uratowała moja koleżanka, która zdążyła się już nauczyć chodząc ze mną na różne wydarzenia, że zawsze trzeba mieć swój długopis.

Podała go, a Pani Kasia dokończyła pisanie.

Jedyny w mojej kolekcji, niepowtarzalny, dwukolorowy podpis od mojej idolki z dzieciństwa 😍


Muszę przyznać, że  nie doceniałam koleżanki jak należy. Do tej pory była po prostu osobą, która towarzyszyła mi w wydarzeniach i przy okazji zbierała dla siebie podpisy.

Teraz uratowała sytuację, dzięki niej dostałam piękny (i pełny) autograf. Do tego całkowicie niepowtarzalny, różny od innych bo mój długopis miał czarny kolor, a jej niebieski.
To jedyny dwukolorowy autograf w mojej kolekcji :)

Gdy obie dostałyśmy podpisy pożegnałyśmy się, a Pani Kasia wróciła do czytania swojej książki.


Jestem dumna z tego czytania. Z mojej uważności, dzięki której teraz mogę opowiadać Wam o tym ze szczegółami, a przede wszystkim, że udało mi się zapanować nad stresem i porozmawiać z moją ulubioną aktorką z dzieciństwa. Sprawić, że się do mnie uśmiechnęła.



Etap drugi dogrywki zakończył się spektakularnym sukcesem. 
Został nam jeszcze tylko jeden - w Hali Stulecia.





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pierwsza wizyta w Teatrze Współczesnym, spotkanie z Katarzyną Dąbrowską

Szukajcie a znajdziecie

Spotkanie za jeden uśmiech