Tym razem się nie udało...
To jest dla mnie bardzo trudny wpis.
Dotychczas o wszystkich znanych osobach, które spotykałam mówiłam
w samych superlatywach. Opisywałam jacy byli mili, rozmowni, sympatyczni...
Niestety, to nie jest reguła. Sporadycznie, ale zdarza się spotykać znanych
ludzi, którzy są wobec mnie i innych fanów proszących o autograf czy zdjęcie
bardzo niechętni, a czasem wręcz po prostu niemili. Ja osobiście nigdy nie
doświadczyłam jakiegoś typowo "wrednego" zachowania osoby znanej w
stosunku do mnie, niemniej jednak kilka razy zdarzyło mi się, że osoba ta nie
chciała zbytnio rozmawiać, była bierna, znużona.
Ok. Ja rozumiem, że aktorzy czy piosenkarze to normalni ludzie i
też mogą mieć słaby dzień. Mogą źle się czuć, może boleć ich głowa. Mają prawo
odczuwać zmęczenie. Absolutnie, jestem tego świadoma!
Zwykle jednak w takiej sytuacji aktor przeprasza fanów, tłumaczy,
że dziś po prostu nie da podpisu, bo jest przemęczony.
To jest zrozumiałe i jest w porządku wobec nas.
Sytuacja, która wydarzyła się trzy lata temu, była pierwszą w moim
życiu w której poczułam się źle potraktowana przez znaną osobę. Czuję potrzebę,
żeby Wam opowiedzieć tę historię.
Pierwsze czytanie podczas dogrywki ENL 19 czerwca 2016, było w
moim przypadku w Dolnośląskiej Okręgowej Izbie Architektów na ul.
Wróblewskiego.
Dotarłam tam bez większych problemów razem z tłumem ludzi, którzy
tak jak ja wysiedli z tramwaju nr 4.
Tam miała czytać znana aktorka - Małgorzata Foremniak
Jestem fanką Pani Małgosi, głównie ze względu na jej rolę w
serialu Na dobre i na złe, gdzie przez wiele lat grała jedną z głównych ról. Od
dziecka bardzo chciałam ją spotkać i zdobyć autograf, dlatego bardzo mi zależało
dostać się na jej czytanie.
Obawiałam się tylko jednego.
Spotkałam Panią Małgorzatę już kilka razy wcześniej, przy okazji
różnych wrocławskich wydarzeń. Widziałam ją spacerującą w parku obok Andrzeja
Wajdy w 2011 roku. Potem podczas jednej z imprez masowych w 2013, a jeszcze
później natknęłam się na nią podczas jednego z wielu wydarzeń utworzonych
podczas przygotowywania się do ESK 2016.
Mimo, że widziałam tę aktorkę wiele razy, nie udało mi się zdobyć
od niej autografu. Nie do końca wiem jak to możliwe, ale nawet nigdy nie udało
mi się podejść do niej na tyle blisko, by mnie zauważyła. Zawsze wydawało mi
się, że mam do tej aktorki po prostu pecha i obawiałam się, że i tym razem nie
uda mi się do niej zbliżyć.
W dzisiejszym wpisie spróbuję zrozumieć, może nawet w jakiś sposób
usprawiedliwić sytuację, która miała wtedy miejsce. Dla mnie będzie to
ostateczne rozprawienie się z moją złością (tak, po trzech latach wciąż się
gotuję, gdy tylko o tym pomyślę) a dla was to ciekawostka, coś innego niż
zwykle.
Zaczynamy.
Czytanie odbywało się nie w środku budynku, a przed nim, ponieważ był potworny upał. Nic nie zapowiadało ulewy (już zaczynałam się martwić, że coroczna deszczowa tradycja przepadnie 😉) Pani Małgosia miała czytać na tarasie, a wokół niego na trawie rozstawione było kilkadziesiąt krzeseł i leżaków. Poza tym, ludzie zajmowali miejsca gdzie popadło, siadając na przyniesionych ze sobą kocach i bluzach.
Czytanie miało się zacząć o 17:00. Ja oczywiście byłam na miejscu
już czterdzieści minut przed czasem. Koleżanka z klasy napisała, że nieco się
spóźni.
Usiadłam na krześle blisko sceny, nauczona doświadczeniem z poprzednich edycji (wiecie o co chodzi, po skończonym czytaniu trzeba jak najszybciej doskoczyć do czytającego, zanim ucieknie w niedostępne dla widzów miejsce).
W przypadku Foremniak, tym razem byłam przekonana, że nareszcie mi
się uda z nią porozmawiać. O wiele łatwiej jest złapać kogoś na zewnątrz niż w
środku, gdzie jest mnóstwo zamkniętych dla „zwykłych ludzi” pomieszczeń.
Kilka minut po godzinie siedemnastej jak zawsze przed każdym
czytaniem jedna z wolontariuszek ENL wypowiedziała tradycyjną formułkę o
dziesięciu miejscach czytań i wśród braw z budynku na taras wyszła Małgorzata
Foremniak.
Czytała książkę, której tytułu ani treści Wam nie powiem, bo
zwyczajnie jej nie pamiętam. Wiem za to, jak bardzo nudziłam się słuchając tego
czytania. Przykro mi to pisać, ale to było pozbawione jakiejkolwiek charyzmy,
czegoś co sprawiłoby, że wciągnę się w czytaną opowieść.
Trochę wstyd się przyznać, że gdyby nie rozgardiasz wokół mnie
(ludzi z każdą chwilą przybywało, obok mnie biegały dzieci a dorośli prowadzili
rozmowy) może nawet bym się zdrzemnęła.
Nieco ożywiłam się w momencie, gdy dołączyła do mnie koleżanka. W
dobrym momencie, bo czytanie powoli zbliżało się ku końcowi. Wyciągnęłam z
plecaka mój (nieco już zmasakrowany częstym używaniem) notatnik oraz długopis i
przygotowałam się do skoku.
Gdy tylko czytanie się skończyło i ludzi zaczęli wstawać z miejsc
poleciałam na taras.
Nie miałam jednak takiego szczęścia jak w Starym Klasztorze i
zanim udało mi się przecisnąć przez ten cały tłum Pani Małgosia zdążyła już
wejść do budynku.
Szczerze Wam powiem, że gdyby tylko na tym się skończyło, to
tego wpisu w ogóle by nie było.
Gdy Foremniak skończyła czytać i schowała się w budynku, na
wszelki wypadek podeszłam bliżej wejścia. Okazało się, że nie wszystko było
jeszcze stracone!
Niby mała niepozorna rzecz - drzwi od budynku za którymi schowała
się Pani Małgosia były całkowicie przeszklone. Widać było przez nie wnętrze,
duży biały pokój z obrazami na ścianach. W środku stała aktorka i rozmawiała z
jakimś mężczyzną.
Zapragnęłam wejść do środka, ale zatrzymało mnie dwóch pracowników
straży miejskiej. Próbowałam im wytłumaczyć swoje intencje, ale oczywiście na
nic się to zdało.
Wtedy spróbowałam inaczej. Nie mogłam tam wejść, ale nikt nie mógł
mi zabronić stania na zewnątrz, przed drzwiami. Stanęłam, wyciągnęłam wysoko
rękę w której trzymałam notatnik i zaczęłam nim machać. Starałam się też, żeby
uśmiechać się przy tym najładniej jak potrafię i ogólnie robić sympatyczne
wrażenie.
Pani Małgorzata zauważyła mnie praktycznie od razu. Nawet miałam
przez kilka sekund pewność, że do mnie wyjdzie! Nie wyszła. Spojrzała na mnie,
po czym odwróciła się i odeszła dalej, w głąb pokoju.
Ja naprawdę zrozumiałabym jej decyzję, gdyby pod tymi drzwiami
stała grupa złożona... no nie wiem, z dwudziestu, trzydziestu osób. Jednak
byłam tylko ja!
Naprawdę, mogła do mnie podejść, a nawet jeśli nie to chociaż
uśmiechnąć się do mnie przez szybę, czy pokazać na zegarek, który miała na ręce.
Przecież wiem jak działa ENL, zdaję sobie sprawę, że aktorzy mają bardzo
krótkie przerwy między czytaniami i zrozumiałabym jej decyzję.
Tak się jednak nie stało. Zostałam zauważona, a następnie
zignorowana.
To mnie boli najbardziej, że zostałam tak lekceważąco
potraktowana.
Kiedy poszła do innego pomieszczenia i straciłam ją z oczu
zrozumiałam, że powinnam już lecieć na kolejne czytanie, bo inaczej nie zdążę
na sam początek.
Tamtego wieczoru nie myślałam długo o tym zdarzeniu, ale już
następnego dnia ze szczegółami analizowałam tę sytuację. Im dłużej się nad nią
zastanawiałam, tym
bardziej dochodziłam do wniosku, że to nie ja popełniłam błąd.
Nie byłam niegrzeczna czy nachalna. Być może źle napisałam wyżej –
machając notatnikiem nie robiłam tego jak wariatka, po prostu kilka razy
pomachałam nim w prawo i w lewo, w drugiej ręce trzymając wysoko długopis.
Możecie mi wierzyć, widziałam dziesiątki razy zbyt natrętnych fanów i to co ja
robiłam, było jedynie prośbą, nie było w żaden sposób natarczywe.
Może nie przejmowałabym się tą sytuacją aż tak bardzo, gdyby nie
fakt, że przydarzyło mi się coś takiego po raz pierwszy.
Później jeszcze kilka razy w moim życiu wydarzyło się coś
podobnego i nie jest to dla mnie już czymś tak okropnym.
Chciałam się tym z Wami podzielić, bo wiem, że jest mnóstwo osób
młodszych ode mnie, które też zaczynają zbierać autografy, i taka sytuacja być
może (a raczej na pewno) także ich spotka. Chcę Was uświadomić, że to się
zdarza, że czasem zostaniecie zignorowani, chamsko potraktowani...
Trzeba po prostu przejść nad tym obojętnie, nie poddawać się i
dalej robić swoje.
To zdarzenie nie wpłynęło w żadnym stopniu na moją pasję. Nie
miałam momentu załamania, nie zastanawiałam się czy może tego wszystkiego nie
porzucić. Powiększyło tylko listę moich cennych doświadczeń.
Za to dość mocno i emocjonalnie wspominam je jako rzecz, która
wydarzyła się w ważnej dla mnie sferze dotyczącej relacji aktor - fan.
Potem długo się zastanawiałam nad tym jak taka relacja powinna
wyglądać, jak ja powinnam się zachowywać a jak mogłaby postąpić Pani
Małgorzata.
Oczywiście to nie jest tak, że od tamtego czasu hejtuję Małgorzatę
Foremniak gdzie tylko się da, wszystkim mówię jaka to jest słaba aktorka, i w
ogóle kogo się da nastawiam przeciw niej.
ABSOLUTNIE NIE!
W dalszym ciągu uważam, że jest bardzo dobrą aktorką, nie mam nic
do zarzucenia temu jaka jest w swoim zawodzie.
Po prostu nieco ucierpiało moje myślenie o niej jako o osobie
prywatnej.
A konkretniej co do jej stosunku do fanów.
Także jeszcze raz podkreślę, komentuję tutaj tylko jej zachowanie
w sytuacji półprywatnej, gdy podczas wydarzenia kulturalnego miałam okazję ją
spotkać i spróbować poprosić o podpis, ewentualnie minutkę rozmowy. Nie oceniam
jej aktorstwa, nie mówię o tym jaka jest prywatnie. Zresztą zauważcie, że ani
ja ani wy nie wiecie, co tak naprawdę kierowało Panią Małgosią. Może miała
jakiś naprawdę ważny powód by zachować się tak a nie inaczej? Nie wiemy tego.
Nie miałam na celu nikogo tym wpisem obrazić, nie chcę wywołać nim
żadnej internetowej burzy. Chciałam po prostu nieco uchylić rąbka tajemnicy,
pokazać Wam, że nie zawsze jest tak kolorowo jak się niektórym wydaje. Czasem
zdarzają się sytuacje, które mnie denerwują po których godzinami zastanawiam
się czyja to wina, że było tak, a nie inaczej.
A co do Małgorzaty Foremniak, wciąż mam nadzieję, że kiedyś w
końcu zdobędę jej podpis.
Ja nie poddaję się tak łatwo :-D
Komentarze
Prześlij komentarz