Dogrywka ENL - wyjątkowe interpretacje najnowszej europejskiej prozy
Nie tak dawno opowiadałam Wam o czwartej edycji Europejskiej Nocy Literatury, która odbyła się we Wrocławiu 23 kwietnia 2016 roku.
Około miesiąc później, pod koniec maja we wrocławskich gazetach ukazały się artykuły o niespotykanej, zadziwiająco wysokiej frekwencji wrocławian na ENL. Podobno była rekordowa. Setki wrocławian wysłuchało czytających Szekspira aktorów.
Przez kilka dni wrocławianie cieszyli się tym spektakularnym wynikiem. Ja wraz z mamą i przyjaciółką już zaczynałyśmy zastanawiać się, jak będzie wyglądać ENL w przyszłym roku...
Nagle, gdy emocje nieco już opadły w kulturalnym wrocławskim półświatku gruchnęła wieść:
BĘDZIE DOGRYWKA! 19 CZERWCA, POWTARZAMY EUROPEJSKĄ NOC LITERATURY TYM RAZEM W OKOLICACH PARKU SZCZYTNICKIEGO I HALI STULECIA!
Gdy się o tym dowiedziałam (z internetowego wydania gazety, byłam akurat wtedy w domu) zaczęłam krzyczeć i skakać z radości. Najpierw krzycząc i tańcząc wytłumaczyłam mamie mniej więcej o co chodzi, a chwilę potem zadzwoniłam do przyjaciółki i koleżanki, pytając czy chcą ze mną pójść, tak samo jak dwa miesiące wcześniej. Koleżanka zgodziła się chętnie, przyjaciółka niestety nie mogła. Powiedziała, że może przyjdzie na dwa ostatnie czytania.
Przez kolejny tydzień prawie wychodziłam z siebie czekając na ogłoszenie czerwcowych czytających.
9 czerwca popołudniu oficjalnie podano, że podczas dogrywki czytać współczesną prozę będą:
Nie mogłam w to uwierzyć! Przez większość życia marzyłam by spotkać osobiście każdego z tych aktorów, a teraz nareszcie miałam na to szansę!
Gdy tylko ochłonęłam zrozumiałam, że pod względem czytających ta edycja jest najmocniejsza ze wszystkich dotychczasowych. Musiałam zrobić wszystko by dotrzeć na jak najwięcej czytań i móc porozmawiać z każdą z osób.
Oczywiście zdawałam sobie sprawę z tego, że nie dam rady pójść na wszystkie - to jest po prostu niewykonalne. Po przeanalizowaniu miejsc każdego z czytań i długich przemyśleniach postanowiłam, że ewentualnie odpuszczę sobie czytanie Roberta Więckiewicza (dopiero co go przecież widziałam), Bartłomieja Topy (bo jego czytanie było na tyle oddalone od reszty, że byłam pewna że się na nie nie dostanę) i Mirosława Baki. Tego aktora jeszcze nie spotkałam, ale nie jestem jego fanką na tyle, żeby koniecznie musieć mieć jego autograf.
Wiedziałam, że nie chcę odpuścić reszty. Czułam się gotowa psychicznie i silna oraz pewna siebie. To miała być dla mnie już trzecia edycja. Wiedziałam jak funkcjonuje ENL, co należy robić, a co niekoniecznie. Poza tym nawet moi nauczyciele, koleżanki i znajomi mamy traktowali mnie jak ekspertkę i pytali o rady co do tego wydarzenia.
Kiedy późnym popołudniem 19 czerwca wychodziłam z domu czułam się niemal tak jakbym wychodziła na wojnę. Już kilka razy wcześniej udowodniłam sobie, że potrafię sama wziąć autograf, ale nigdy gra nie toczyła się o więcej niż jeden. Wiedziałam, że pod naporem emocji i bez mojej przyjaciółki u boku będzie mi o wiele trudniej podejść do aktorów i odnaleźć się.Traktowałam ten wieczór i to co ma się wydarzyć jakby był jednym z najważniejszych sprawdzianów w moim życiu dotyczących mojej samodzielności i odwagi.
Czy mi się uda? Czy nie zgubię się w parku albo co gorsza nie spanikuję stojąc przed moją idolką? Czy jak co roku wieczorem spadnie deszcz, czy przyjaciółka dojedzie na czas? Ile autografów uda mi się zdobyć?
Te i inne pytania zadawałam sobie jadąc tramwajem nr 4 w stronę Biskupina. Co chwilę ze zdenerwowaniem grzebałam w torebce sprawdzając czy na pewno mam ze sobą notatnik i długopis, spoglądałam na mapę z nadzieją, że nie zgubię się już po drodze na pierwsze czytanie o godzinie 17:00.
Na ile czytań dotarłam, co się na nich wydarzyło i jakie nowe doświadczenia odnośnie zbierania autografów uzyskałam (oj sporo, możecie mi wierzyć!) dowiecie się w kolejnych kilku wpisach już niedługo.
Komentarze
Prześlij komentarz