Radosne święto Niestatystycznych Polaków


Dwa miesiące, które dzieliły mnie od wyjazdu ciągnęły się niemiłosiernie.

Ja jak to ja, kiedy mam pewność, że spełnię marzenie nie potrafię skupić się na niczym innym. Szczególnie końcówka kwietnia była okresem, który trudno mi było znieść, ponieważ absolutnie każdy dorosły z mojego otoczenia mówił mi, że to co robię jest nie do przyjęcia, bez sensu...

Zrobiłam to zdjęcie gdy wracałam pociągiem z Warszawy w październiku 2015. Bardzo tęskniłam za tym widokiem...

Ci z Was, którzy dobrze mnie znają wiedzą, że uczestniczenie w różnego rodzaju wydarzeniach kulturalnych to coś, co kocham i z czego nigdy bym nie zrezygnowała.

Niestety, wtedy gdy chodziłam do pierwszej klasy liceum, nauczyciele czy nawet większa część mojej rodziny uważała to za zwykły kaprys, coś chwilowego co powinno się jak najszybciej skończyć.
Większość nie wiedziała, że walczę o to, na czym mi zależy i, że z biegiem lat (o czym wtedy, w 2016 sama nie wiedziałam) będę to kochać coraz bardziej.

W każdym razie, w połowie maja wreszcie wsiadłam do pociągu i uwolniłam się od krytyki. Teraz liczyły się tylko moje marzenia.

19 maja rano ze wskazówkami cioci dotarłyśmy z mamą (metrem) pod PGE Narodowy.

Widok na PGE Narodowy


To co zobaczyłam w środku przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Rozłożone na kilku piętrach, po prawej i lewej stronie książki rozciągały się na setkach stoisk. Każde z nich to inne wydawnictwo książkowe. Na głównej płycie stadionu (murawy po której biegają piłkarze podczas meczów oczywiście nie było) zrobione strefę wypoczynkową. Co najważniejsze, wszędzie wokół byli ludzie. Tysiące osób,  które przyszły tu ponieważ kochają czytać książki.

Poczułam się jakbym znalazła się w raju.

Jeśli wydaje Wam się, że zdobyłam wtedy mnóstwo autografów od moich ulubionych pisarzy - jesteście w błędzie. Podczas tej pierwszej wizyty na warszawskich targach liczyło się dla mnie poznanie atmosfery tego miejsca, zobaczenie czy mi się spodoba, czy będę chciała jeszcze tu wrócić.
No i oczywiście kupienie mnóstwa książek
Podczas tych kilku dni kupiłyśmy ponad trzydzieści tytułów. W sumie nie zastanawiałyśmy się, jak my to wszystko zabierzemy do domu. Chyba uznałyśmy, że metoda "kupmy ile się da, potem będziemy się martwić" jest najlepsza 😁


Nareszcie!


Czy warto pojechać w maju na targi do Warszawy? (i przy okazji zawalić szkołę, bo odbywają się zawsze od czwartku do niedzieli, co w praktyce oznacza opuszczenie szkoły przez co najmniej cztery dni)?

Jeśli kochasz czytać, nie przeszkadza ci gigantyczny tłok, chcesz kupić książki w niższej cenie, ciekawi cię proces ich powstawania, lubisz uczestniczyć w ciekawych warsztatach i wykładach, marzysz by spotkać swoich ulubionych autorów - KONIECZNIE POWINNAŚ/POWINIENEŚ TU PRZYJECHAĆ!


Gdy po kilku godzinach biegania po stoiskach czułam się zmęczona, czasem siadałam sobie na trybunach i przyglądałam się ludziom. Myślałam sobie wtedy:
63% Polaków nie czyta książek? Oj, jakoś w to nie wierzę!

Uwierzcie mi, kiedy patrzy się na tysiące ludzi, którzy właśnie albo kupują książki, albo dyskutują o nich, albo polecają sobie nawzajem najciekawsze tytuły, to praktycznie nie da się uwierzyć w statystyki czytelnictwa w Polsce. To jest święto dla każdego polskiego czytelnika. Uważam, że mol książkowy powinien się tu wybrać choć raz.

21 maja rano, rozmawiałam z jedną, jedyną autorką do której udało mi się w całym tym targowym zamieszaniu podejść - Pauliną Młynarską.

Pani Paulina wydała właśnie książkę pt.,, Jeszcze czego”, będącą niejako jej manifestem feminizmu. 
Ponieważ miałam wtedy 17 lat, uważałam się już za młodą kobietę i ciekawiło mnie jak działa ten cały damski - męski świat i właściwie po co i dlaczego istnieją mężczyźni 😉
 Postanowiłam, że kupię tę książkę i poproszę autorkę o autograf.

Nie pamiętam o czym rozmawiałyśmy. W pamięci utknął mi tylko moment w którym podpisała mi się najpierw w książce, a potem w moim notatniku.


Autograf w książce
W notatniku

Z tamtych targów tak naprawdę pamiętam bardzo mało. Właściwie tylko tyle, że byłam na Stadionie Narodowym, przeciskałam się przez gigantyczny tłum ludzi i gdzie nie spojrzałam, widziałam książki.


Na koniec.
Późnym popołudniem 22 maja wyszłyśmy obładowane książkami, kierując się w stronę metra. Kiedy już miałyśmy skręcić na główną ulicę i stracić stadion z oczu, poprosiłam mamę żebyśmy na chwilę stanęły bo muszę jej coś powiedzieć.

Patrząc na PGE Narodowy oblany ostatnimi promieniami słońca spojrzałam na mamę i najpoważniej jak umiałam, powiedziałam:
"Mamo wiesz, że wrócimy tu za rok? Zostawiłam tam gdzieś na trybunach moje "książkowe ja" i muszę tu wrócić za rok, za dwa lata też nawet jeżeli mi na to nie pozwolisz. Mówię ci o tym już teraz, żeby za 12 miesięcy nie było żadnych wątpliwości. Mam nadzieję, że to zaakceptujesz."
Ostatni dzień targów

Właściwie nawet nie musiałam wygłaszać tej płomiennej mowy, bo mama też kocha książki i pewnie wróciłybyśmy tu nawet gdybym niespecjalnie o to poprosiła... Jednak wymagała tego podniosła atmosfera zakończenia naszej drugiej wizyty w Warszawie i zachodzące słońce opromieniające stadion. Zresztą teraz, kiedy ze szczegółami przypomniałam sobie tamtą sytuację, to całkiem ładnie mi ta mowa wyszła :-)



Następny wpis będzie o "Hamlecie". 




*Tytuł dzisiejszego artykułu  nawiązuje do grupy na Facebooku do której należę: Nie jestem statystycznym Polakiem, lubię czytać książki. Polecam każdemu kto lubi czytać zajrzeć na tę grupę, jest miło.  Polecamy sobie nawzajem ciekawe książki, rozmawiamy o nich i komentujemy najnowsze doniesienia z pisarskiego półświatka :-)




























Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pierwsza wizyta w Teatrze Współczesnym, spotkanie z Katarzyną Dąbrowską

Szukajcie a znajdziecie

Spotkanie za jeden uśmiech