ENL 2016 - Mroczna opowieść Williama S.


Pamięć lubi płatać mi figle. Choćbym nie wiem jak się starała, nie potrafię sobie przypomnieć na ilu czytaniach byłyśmy zanim dotarłyśmy do miejsca, które teraz będę opisywać. Wydaje mi się, że na dwóch lub trzech... Nieważne.

Zaraz przejdziemy do właściwej części. Chciałam tylko przypomnieć, że podczas tamtej edycji czytane były fragmenty dramatów i komedii Szekspira, ponieważ obchodziliśmy czterechsetną rocznicę śmierci tego pisarza.

 W muzeum architektury czytał duet. Dwoje świetnych polskich artystów – Maria Pakulnis i Janusz Chabior. Jeśli mam być całkowicie szczera to powiem Wam, że niezbyt zależało mi na autografie od nich. Jednak, wiecie lepiej mieć coś niż nic, więc i tak postanowiłam spróbować wziąć podpisy.

Do muzeum poszłyśmy we trójkę. Ja, przyjaciółka i moja koleżanka z klasy, która towarzyszyła nam tamtego wieczoru podczas kilku czytań. Oczywiście trochę się zgubiłyśmy po drodze i kiedy zdyszane dotarłyśmy, wszystkie miejsca blisko sceny były już zajęte. Usiadłyśmy gdzieś w środku sali, wśród tłumu.

Trzeba przyznać, widoczności nie miałyśmy najlepszej

Aktorzy przeczytali Makbeta. Konkretnie fragment, w którym Lady Makbet namawia męża do popełnienia zbrodni.  Było super, światło i muzyka zrobiły klimat, a aktorzy spisali się na medal.

Chociaż muszę przyznać, że dużą część czytania spędziłam na wnikliwym wpatrywaniu się w przyjaciółkę i próbowaniu odgadnięcia jej nastroju. Bałam się okropnie, że jej się nie spodoba i będzie się nudzić cały wieczór, a co za tym idzie już nigdy nie pójdzie ze mną na żadne wydarzenie kulturalne. 
Wiedziałam, że gdybym jej nie poprosiła na pewno nie wybrałaby się tu sama.
Czułam, że zapraszając na to wydarzenie nie tylko wdrażam ją w życie kulturalne naszego miasta, ale też jestem niejako odpowiedzialna za przebieg tego wieczoru. Gdyby coś poszło nie tak, na pewno obwiniłabym siebie. Bardzo się tym wszystkim przejmowałam.

Wracając. Czytanie dobiegło końca, ludzie wstali z krzeseł i skierowali się do wyjścia. Widząc jak duża odległość dzieli mnie od aktorów, ile ludzi musiałabym po drodze popchnąć i nadepnąć zrezygnowałam z podjęcia próby dojścia do nich i wzięcia autografów. 
Uznałam, że nie mam większych szans.

I tu się przekonałam co to znaczy mieć przy sobie prawdziwą przyjaciółkę.
Wzięła mnie za rękę i niemal siłą przepychając się między ludźmi, zaciągnęła mnie wprost do aktorów.

Bez dedykacji, ale jednak co zdobyłam to moje 😉

Janusz Chabior 👆


Nie chcę powiedzieć, że byli niemili. Po prostu, między czytaniami jest tylko piętnaście minut przerwy. Kiedy do nich podeszłam, oni byli już w trakcie tłumaczenia ludziom, że nie mają czasu i muszą już iść. Byłam jedną z niewielu osób, którym udało się dostać podpisy aktorów w ostatnim możliwym momencie.

Chwilę później, gdy wyszłyśmy na zewnątrz przyjaciółka pokazała mi to
zdjęcie:

Maria Pakulnis i ja :-)

Korzystając z gps-a w telefonie i małej, niezbyt jasnej mapki z oznaczeniami miejsc czytań w miarę zorientowałyśmy się w naszym położeniu. Pognałyśmy na kolejne czytanie, o którym opowiem Wam już w kolejnym wpisie.











Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pierwsza wizyta w Teatrze Współczesnym, spotkanie z Katarzyną Dąbrowską

Szukajcie a znajdziecie

Spotkanie za jeden uśmiech