Spotkanie za jeden uśmiech


Tak jak wspominałam, starsi, zasłużeni w polskim kinie aktorzy podczas gali otwarcia Festiwalu Aktorstwa Filmowego dostają nagrodę za osiągnięcia życia - Złotego Szczeniaka.
W 2015 roku aktorką, która dostała to wyróżnienie była Maja Komorowska.
Z tej okazji w Kinie DCF zorganizowany został specjalny pokaz filmu Cwał z 1996 roku, w którym główną rolę zagrała właśnie Pani Maja. Po pokazie miało odbyć się z nią spotkanie.

Bardzo stresowałam się tym wydarzeniem, ponieważ miałam być na nim sama, bez mamy czy przyjaciółki, które mogłyby powstrzymać moje nerwy na wodzy.  Jeśli czytaliście poprzednie wpisy wiecie dobrze, że nie radziłam sobie zbyt dobrze sama - musiałam mieć kogoś do pomocy. Wtedy jednak nie miałam i to czy zdołam wziąć autograf i zamienić parę zdań z aktorką zależało wyłącznie ode mnie.

Maja Komorowska jest mi bardzo bliska. Kiedy miałam pięć lat obejrzałam pierwszy raz Wesele Andrzeja Wajdy z 1972 roku, w którym Pani Maja zagrała Rachelę. Od tego czasu ją uwielbiam. Obejrzałam w telewizji, internecie czy na płytach absolutnie wszystkie sztuki teatralne, filmy i seriale z jej udziałem, przesłuchałam setki słuchowisk radiowych....
Cenię ją też za to, jaka jest prywatnie. Pani Maja ma wielkie serce, pomaga
charytatywnie, jest przesympatyczna i bardzo skromna. Tym bardziej chciałam ją
spotkać i porozmawiać z nią.

Podobny obraz
Rachel, kadr z filmu "Wesele" w reżyserii Andrzeja Wajdy

W dzień spotkania byłam niespokojna. Niby z wywiadów przeprowadzanych z Mają wiedziałam, że jest bardzo miłą osobą. Zawsze przed pierwszym spotkaniem z kimś kogo podziwiam, boję się, że okaże się odpychająca i niesympatyczna. Bałam się, że cały jej obraz, który stworzyłam sobie w dzieciństwie i pielęgnowałam przez lata okaże się złudzeniem.

Weszłam do największej sali w DCFie, gdzie miał się odbyć pokaz filmu i spotkanie. Usiadłam jak zwykle w ostatnim rzędzie pośrodku. To dlatego, ponieważ już wówczas osiągnęłam wymarzony wzrost metra siedemdziesiąt. Sama jako dziecko nienawidziłam, gdy w teatrze czy kinie ktoś wyższy siadał przede mną i wszystko mi zasłaniał. Mniej więcej od 2015 roku prawie zawsze wybieram miejsca w ostatnich rzędach, żeby nikomu nie robić przykrości.
Nie jestem wredna :-)

Wracając, usiadłam i jak to mam w zwyczaju uważnie przyjrzałam się sali i ludziom. Na podeście pod wielkim ekranem ustawiona była kanapa i fotel - dowody nadchodzącego spotkania.
To tylko mnie jeszcze bardziej zestresowało.

Co do samego filmu -Cwał oglądałam wcześniej wiele razy, uwielbiam patrzeć na Maję Komorowską jeżdżącą na koniu (jest znakomitą amazonką, w wielu filmach możemy zobaczyć ją na tym zwierzęciu). Poza tym Cwał nie jest filmem wybitnym, ale na pewno bardzo przyjemnym.
Lubię do niego wracać, chociażby ze względu na obsadę, która na pierwszym, jak i drugim, trzecim planie jest naprawdę świetna.

Podczas seansu nie skupiałam się zbytnio na filmie, tylko na kilku scenach ze wspaniałym i wówczas bardzo młodym i niezbyt znanym aktorem Piotrem Adamczykiem, którego bardzo ceniłam w tej produkcji. Głównie te dwie godziny spędziłam na zastanawianiu się co powiem Pani Mai. Oczywiście wiedziałam, że gdy do niej podejdę to ze stresu wszystko zapomnę
Niemniej intensywnie wyliczałam w głowie sztuki teatralne, filmy i słuchowiska, za które mogłabym jej podziękować. Choć tak naprawdę miałam tylko jedno pragnienie – wymienić moją ulubioną Rachelę z Wesela.

Gdy tylko na ekranie wyświetliły się napisy końcowe w sali rozległy się brawa. Następnie na scenę weszła kobieta prowadząca spotkanie i w kilku zdaniach krótko streściła życiorys specjalnego gościa.
Przy owacjach do sali weszła Maja Komorowska. To co widać było na pierwszy rzut oka, to jak pomimo wieku Pani Maja wciąż utrzymuje sylwetkę, porusza się, wchodzi na scenę bez najmniejszego problemu. Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że Pani Maja wciąż wykonuje w teatrze spektakularne popisy akrobatyczne jak czterdzieści lat wcześniej, i galopuje na koniu mimo swoich wówczas już 76 lat, bez najmniejszego trudu bym uwierzyła. Dawno nie widziałam aktorki, która by w tym wieku zachowała swoją sprawność, uśmiech i wdzięk z młodości.
Pani Maja taka właśnie jest.

Gdy podeszła do kanapy, zrobiła coś co absolutnie mnie urzekło i sprawiło, że zaczęłam uwielbiać tę aktorkę jeszcze bardziej. Nie usiadła, tylko oparła się na jej brzegu, zawadiacko się przy tym uśmiechając. To było dla mnie niesamowite, była jak niesforna pannica zachowująca przy tym pełną grację i powagę. I do tego uśmiechała się w sposób, który sprawił, że zupełnie przestałam się stresować.

Spotkanie trwało chyba z półtorej godziny. Pani Maja (ani na chwilę nie siadając na kanapie) opowiadała o swojej karierze przytaczając mnóstwo anegdot. Mówiła dużo o teatrze, "Cwale" i Andrzeju Wajdzie, publiczność bardzo dużo się śmiała. Był też czas na pytania od widzów, ale ja nie odważyłam się na zadanie jakiegokolwiek.

Gdy tylko prowadząca ogłosiła, że to już koniec spotkania, wszyscy wstali i rzucili się pod scenę jak wygłodniałe wilki. Chcieli zdobyć zdjęcie, podpis albo chociaż chwilę porozmawiać. Ja chciałam podejść na samym końcu, ale zobaczyłam, że do sali weszła kobieta która parę dni wcześniej robiła ze mną wywiad. Zrozumiałam, że nie mogę czekać do końca, bo jest zbyt duże ryzyko, że dziennikarka zabierze mi szansę rozmowy. Jako pilna obserwatorka rzeczywistości wiedziałam, że
nieśmiała i cicha dziewczyna w starciu z mediami nie ma za dużych szans.

Dlatego popłynęłam wraz z tłumem i po chwili wylądowałam pod sceną, w środku kolejki do Pani Mai. Stres nagle uderzył we mnie ze zdwojoną siłą, bo dotarło do mnie, że to co chcę powiedzieć, będę musiała ,,wyrecytować” przy kilkudziesięciu osobach, których nie znam. Mało brakowało, a bym się rozpłakała.


Czekając na swoją kolej...

Na szczęście nim zdążyłam to zrobić, dotarłam do kanapy, na której siedziała Pani Maja. Tak jak się spodziewałam, nie byłam w stanie wykrztusić słowa. Miałam do czynienia z niezwykłą osobą, wrażliwą na innych. Pani Maja zobaczyła moje zdenerwowanie, wzięła mnie za rękę i pogłaskała. Był to ten sam gest, którym uspokoił mnie aktor Bartłomiej Topa dwa lata wcześniej. Wciąż działał.

Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam, że podziwiam ją od dziecka, że ze wszystkich Rachel to ona zagrała ją najlepiej, że widziałam jej role teatralne... Podziękowałam jej też za jakieś słuchowisko, które tydzień wcześniej usłyszałam
w radiu.

Dziś myślę, że mówiłam bardzo dziecinnie i nieskładnie jak na piętnastolatkę, ale wydaje mi się, że to wynikało z mojego nieobycia. Nie mogę już mówić, że to były moje początki, ale na pewno nie potrafiłam jeszcze rozmawiać z aktorami. Z wiekiem będę coraz lepsza, zobaczycie :-)

Pani Maja uśmiechała się, przez cały ten czas, gdy mówiłam trzymała mnie za rękę. Kiedy zabrakło mi słów, nieśmiało wyciągnęłam zza pleców mój notatnik i spytałam, czy mogłabym prosić o podpis.
I tu nastąpił moment, który w mojej pamięci jest tak wyraźny, jakby wydarzył się zaledwie parę godzin, a nie cztery lata temu:

Pani Maja wzięła ode mnie notatnik i długopis, po czym spytała jak mam na imię. Odpowiedziałam. Wtedy Pani Maja podniosła głowę znad notatnika spojrzała na mnie i radośnie, głośno krzyknęła Adela?! Jak pięknie! Usłyszałam w tym okrzyku szczery zachwyt i poczułam się jakby wyrosły mi skrzydła. Przypomniałam sobie jak dziesięć lat wcześniej nie znosiłam tego imienia. W
duchu podziękowałam mamie, że wybrała takie, a nie inne. Chyba nigdy wcześniej nie byłam tak dumna z tego jakie imię noszę.

Poza tym, nie wiem czy to dobrze, ale czułam zazdrość innych, prawie jakby się zmaterializowała w pomieszczeniu. Bez wątpienia okrzyk Pani Mai usłyszały wszystkie osoby na sali i na tę chwilę wszystkie oczy zwrócone były na nas. Co ciekawe nie czułam zawstydzenia, przeciwnie - puszyłam się jak paw. To był mój moment.

Wzięłam notatnik, zgarnęłam szalik, który upadł mi na ziemię i wyszłam z sali. Właściwie to wybiegłam. W podskokach. Od dziecka tak mam, że gdy jestem bardzo szczęśliwa to wyrażam swoje uczucia całym ciałem. Czasem zwykły uśmiech nie wystarcza, muszę wyrazić radość całą sobą.
Tak właśnie w paru susach wyskoczyłam z sali i pobiegłam na zewnątrz gdzie zaczęłam się wydzierać, tańczyć i piszczeć...

To musi wyglądać strasznie groteskowo, zwłaszcza teraz gdy jestem dorosła. Jednak mało mnie obchodzi co myślą o tym inni :-) Później opowiadałam o tym spotkaniu każdemu kto się nawinął pod rękę. Nie było ono pod żadnym względem przełomowe, ale na pewno bardzo dla mnie ważne.
Utwierdziło mnie w tym, że mam najpiękniejszą pasję świata i nie chcę żadnej innej.



Jakieś dwa tygodnie po festiwalu opublikowano oficjalne zdjęcia. I nie uwierzycie, ale fotograf uchwycił ten moment, gdy Pani Maja wykrzyknęła moje imię! Do dziś uważam, że jest to jedno z najpiękniejszych zdjęć z aktorką jakie posiadam w mojej kolekcji. Nie wiem kto dokładnie je zrobił, ale jestem mu bardzo wdzięczna. Gdy na nie patrzę, przypomina mi się tamten dzień, tamten moment. I nie mogę się nie uśmiechnąć do tamtych wspomnień :-)
































































Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pierwsza wizyta w Teatrze Współczesnym, spotkanie z Katarzyną Dąbrowską

Szukajcie a znajdziecie