Małe kino, kameralny festiwal - ogrom przeżyć

Tydzień po moim powrocie z Warszawy, we Wrocławiu rozpoczął się Festiwal Aktorstwa
Filmowego. Choć była to już jego czwarta edycja, ja uczestniczyłam w tym wydarzeniu po
raz pierwszy.

Wcześniej mało wiedziałam o idei tego festiwalu, nie wydawał mi się on ważny.
Ta edycja  miała o wiele większy rozgłos niż poprzednie. Liczne audycje radiowe, wywiady
telewizyjne czy artykuły we wrocławskich gazetach... To wszystko bardzo mnie zaciekawiło.
Szybko zorientowałam się, że jest to jedno z nielicznych wydarzeń kulturalnych w moim mieście o którym nie wiem w zasadzie nic! Stwierdziłam, że to nie do pomyślenia, już na
trzy tygodnie przed wyjazdem do Warszawy wiedziałam, że chcę w tym wydarzeniu uczestniczyć.

Przede wszystkim ten festiwal był dla mnie perspektywą zdobycia nowych podpisów.
Bardzo mi na tym zależało, bo po tej wspaniałej, obfitej w autografy wizycie w Warszawie chciałam aby moja wówczas maleńka jeszcze kolekcja, w końcu zaczęła się rozrastać.
Miałam w sobie głód nowych doświadczeń, przeżyć, spotkań... Ten Festiwal mógł mi to dać, dlatego wyczekiwałam go z niecierpliwością.

Trochę o festiwalu:
Festiwal Aktorstwa Filmowego im. Tadeusza Szymkowa został założony przez dwójkę
przyjaciół Pana Tadeusza - Stanisława Dzierniejkę i Bogusława Lindę.
Wydarzenie to odbywa się zawsze w październiku, trwa mniej więcej tydzień. W
Dolnośląskim Centrum Filmowym (w skrócie Kino DCF, tak będę od teraz pisać).
pokazywane są najnowsze polskie filmy, często na długo przed ich oficjalną premierą. Po pokazie czasem jest możliwość  spotkania z aktorami czy reżyserami.

Na początku i na końcu każdej edycji odbywa się gala - pierwsza rozpoczynająca festiwal, a druga kończąca, podsumowująca.
Podczas gali otwarcia przyznawane są dwie nagrody specjalne - Złote Szczeniaki.  Aktorka i Aktor odbierają je za  - (aktorzy bardzo nie lubią tego zwrotu) - osiągnięcia życia. Z doświadczenia wiem, że wolą nazywać tą nagrodę wyróżnieniem za dotychczasowe osiągnięcia.
Podczas wcześniejszych edycji taką nagrodę dostali m.in. Beata Tyszkiewicz, Janusz Gajos czy Daniel Olbrychski.
Na gali zakończenia rozdawane są Złote i Srebrne Szczeniaki - nagrody dla najlepszych aktorów i aktorek, których mogliśmy zobaczyć w filmach odtwarzanych w danym roku podczas festiwalu.

A teraz informacja, która być może kogoś z Was zachęci do uczestnictwa w festiwalu - jest darmowy.
Jest tylko jeden warunek by móc chodzić na wszystkie pokazy filmowe. Kilka tygodni przed rozpoczęciem festiwalu, trzeba się udać do DCF-u  po wejściówki.

Rozdają je od godziny 12:00.

Jeżeli co najmniej dwie godziny wcześniej nie ustawicie się w kolejce to... Nie liczcie na jakąkolwiek wejściówkę. Ja na wszelki wypadek przychodzę pod kino jeszcze zanim je otworzą. Rozpoczynam kolejkę w której nieprzerwanie stoję przez cztery godziny.
Jak to przetrwać? Wystarczy mieć ze sobą kanapki, książkę, słuchawki i telefon, czas zlatuje bardzo szybko, naprawdę :-)

No dobra co do tego, że ten festiwal jest całkowicie darmowy to odrobinę skłamałam.
Na galę otwarcia i zamknięcia obowiązują bilety. Co do tego czy są drogie czy tanie to dla każdego jest to inna kwestia, dla mnie - były drogie. Dlatego wtedy, podczas pierwszej dla mnie edycji nie poszłam na żadną z gal. Miałam przynajmniej wejściówki na wszystkie filmy.

To wszystko miało dla mnie jeszcze jeden plus. Pokazy filmów odbywały się w środku
tygodnia, pierwszy film zaczynał się o 10:00 a ostatni kończył około 22:00.
Cóż... lekko wtedy ucierpiała moja szkoła ;-)
Byłam w pierwszej klasie liceum. Nauczyciele nie patrzyli na mnie zbyt przychylnie. Był dopiero październik, a ja już zdążyłam opuścić szkołę. Najpierw z powodu wyjazdu do Warszawy, a teraz miało mnie nie być tydzień, z powodu przesiadywania w kinie.
Jednak trzeba przyznać, że byli dla mnie wyrozumiali. Znajdźcie drugą piętnastolatkę co opuszcza cały tydzień  w szkole tylko po to, by oglądać przedpremierowo polskie filmy.
Będzie ciężko.
Jakoś mi te nieobecności wybaczali. Przynajmniej mogłam mojej wychowawczyni powiedzieć na jakie filmy za parę miesięcy warto iść do kina, a które lepiej ominąć szerokim
łukiem :-)

Z początku na festiwalu czułam się wyobcowana. Nie było żadnej osoby w moim wieku ani młodszej. Poza tym, musiałam się przestawić na panujące w DCF-e reguły, jak na przykład
zakaz wnoszenia jedzenia na salę (tak, w tym kinie nie sprzedają popcornu), brak reklam przed seansem, małe sale kinowe itp.

Po kilku dniach jednak stali bywalcy festiwalu i obsługa kina zaczęli się do mnie
przyzwyczajać (kiedy nad ranem przychodziłam do kina dwa razy ode mnie starsi ludzie witali mnie mówiąc O! A oto nasza najmłodsza uczestniczka imprezy, dzień dobry Adelo! ;)
a ja przywykłam do klimatu tego miejsca i bardzo je polubiłam.

Każdego roku podczas FAF-u roku poznaję bardzo dużo wrocławian, którzy tak jak ja
zbierają autografy. Nie jestem w tej pasji odosobniona, choć większości moich znajomych tak się właśnie wydaje. Gdybyście przyjrzeli się bliżej zobaczylibyście, że takich osób jak ja w
samym Wrocławiu jest naprawdę sporo.

Festiwal trwał już parę dni, było późne popołudnie i właśnie wyszłam z kolejnego seansu. Usiadłam sobie spokojnie przy stoliku w holu i piłam herbatę, gdy nagle zauważyłam dziennikarkę z tvp Wrocław i towarzyszącego jej pana z wielką kamerą na ramieniu.
Moim pierwszym odruchem była myśl uciekaj stąd, kamera!
Po chwili jednak zauważyłam, że dziennikarka podeszła do mężczyzny około czterdziestki, którego dobrze znałam z widzenia. On też zbiera autografy.


Dziennikarka rozpoczęła z nim rozmowę. Byłam ciekawa co on ma do powiedzenia na temat autografów. Podeszłam bliżej (oczywiście tak żeby nie było mnie widać w kamerze) i przysłuchiwałam się uważnie.
Mówił bardzo chaotycznie, nie potrafił zebrać myśli. W dodatku przez cały wywiad sprawiał wrażenie bardzo dumnego z siebie. Widząc to, zaświtała mi w głowie pewna myśl...

Postanowiłam pokazać światu, że nieśmiała piętnastolatka lepiej i ładniej mówi o
wydarzeniach kulturalnych, niż jakiś tam pyszałkowaty mężczyzna.
Rozemocjonowana kompletnie zapomniałam o moim strachu przed kamerą. Nie myślałam w
ogóle o tym co powiem, chciałam żeby wszystko było naturalne i spontaniczne.
Gdy skończyli robić wywiad, ja jak gdyby nigdy nic poszłam do swojego stolika, wzięłam już pustą filiżankę po herbacie i wróciłam do baru ją oddać. Przechodząc specjalnie bardzo blisko dziennikarki popatrzyłam na nią, a ona na mnie. Udało się. Kobieta wstała i spytała czy
nie zechciałabym powiedzieć kilka słów o festiwalu i o moich autografach. Udając, że robię to bardzo niechętnie zgodziłam się.

Tego samego wieczoru w głównych wiadomościach tvp Wrocław ukazały się dwie rozmowy z uczestnikami festiwalu.
I wiecie co? Wygrałam! Wypadłam o wiele lepiej od niego! Wiele osób mi potem mówiło, że naprawdę mówiłam sensownie i mądrze.

Co dla mnie o wiele ważniejsze - mówiłam z pasją. Udało mi się przekazać moją radość, gdy opowiadałam o kulisach zbierania autografów.
Pierwszy raz w życiu usłyszałam siebie, opowiadającą komuś zupełnie obcemu czemu zbieram autografy i jaką wielką frajdę mi to sprawia.
Serio, było widać że uwielbiam to robić.

Pana z którym wtedy rywalizowałam wciąż widuję. Od tamtego czasu nigdy jeszcze nie
odpowiedział mi na moje dzień dobry. Chyba zalazłam mu za skórę ;-)

Do dziś jestem z tamtego nagrania bardzo dumna, ponieważ jest to jedyny wywiad
telewizyjny jaki się ze mną dotychczas ukazał. Podkreślam - telewizyjny. Były jeszcze rozmowy radiowe, ale o tym już opowiem kiedy indziej :-)


Pierwszy wywiad w życiu 💙



O tym co wydarzyło się podczas tej edycji festiwalu, kogo spotkałam i z kim znanym udało mi się porozmawiać i wziąć autografy dowiecie się w dwóch kolejnych wpisach.

DODATEK O KINACH STUDYJNYCH
Kino DCF jest jednym z tzw.Kin Studyjnych. W największym uproszczeniu oznacza to, że różni się praktycznie wszystkim od wielkich multipleksów jak Helios, Multikino itp. Przede wszystkim kina studyjne wyświetlają inny repertuar.
Nie znajdziecie w nich takich filmów jak choćby te serii: Avengers czy inne filmy
wysokobudżetowe. Znajdziecie natomiast polskie produkcje, nawet te (a może
szczególnie takie) o których nie mówi się za dużo w mediach, mnóstwo filmów
dokumentalnych, które z reguły można zobaczyć tylko na największych
światowych festiwalach...  Chcę Was uświadomić, że jeśli w waszych  miastach
macie choć jedno kino studyjne, to jesteście ogromnymi szczęściarzami. Nie ma
ich w naszym kraju zbyt dużo.
I tu taki mały apel do Was:

Proszę, nie omijajcie kin studyjnych szerokim łukiem. One podupadają! Nie tak
dawno zamknięto Kino ARS w Krakowie z powodu zbyt małej frekwencji widzów.
Nagle mieszkańcy Krakowa zaczęli protestować, obudzili się, bo przecież ARS jest najpiękniejszym starym kinem w mieście... Zamknięto je.

Ja obrałam taką metodę: Jeżeli idę do kina sama zobaczyć ambitny, świetny film, to
wybieram wizytę w studyjniaku. Natomiast jeśli idę ze znajomymi na blockbuster,
kino akcji... - wtedy wybieram multipleks. Polecam spróbować przerzucić się na
taki tryb. Fajna sprawa.




























































Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pierwsza wizyta w Teatrze Współczesnym, spotkanie z Katarzyną Dąbrowską

Szukajcie a znajdziecie

Spotkanie za jeden uśmiech