Pierwsze załamanie. Koniec ze zbieraniem autografów

To teraz będzie trochę prywaty. Widzicie, żeby pójść dalej, opowiadać Wam o moich kolejnych spotkaniach i nowych autografach, muszę Wam wyjaśnić dlaczego nie zdobyłam żadnego podpisu od 2005 do 2010 roku.

Już jako mała dziewczynka miałam swoich ulubionych polskich aktorów i piosenkarzy. Wśród nich, najważniejsze miejsce zajmował piosenkarz Marek Grechuta ❤️. Pamiętam jak jako 5 letnia smarkula biegałam po parku śpiewając "ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy..." albo huśtając się na huśtawce nuciłam "obłoków wiedza tajemna, obłoków fantasmagoria, obłoków cudze spojrzenia, obłoków pewność ulotna"... Byłam największą małoletnią fanką Jego twórczości. Z relacji mojej rodziny wiem, że najczęściej powtarzanym przeze mnie zdaniem było "Jak będę duża, to pójdę na koncert Pana Marka i go przytulę". Niestety. Marek Grechuta zmarł gdy miałam 7 lat, dokładnie 9 października 2006 roku. Ta śmierć bardzo mną wstrząsnęła, zamknęłam się w sobie, odcięłam się od rówieśników i... stwierdziłam, że już nigdy nie wezmę autografu od nikogo. No bo skoro nie mam wymarzonego podpisu Pana Marka, to po co mi będą jakieś inne? Tak sobie wtedy o tym myślałam.

Minęło kilka lat, największy ból minął, życie toczyło się dalej (nie mogę napisać, że pogodziłam się z odejściem Pana Marka, bo tak do końca nigdy się z nim nie pogodziłam i nadal jest mi smutno gdy o tym myślę).
Gdzieś w połowie szkoły podstawowej dało mi się zaleźć nową pasję zastępującą autografy-  zbieranie pocztówek. Udawałam przez lata, że to jest właśnie to co chcę zbierać, że to mi daje radość.
 Znalazłam nowego ulubionego (żyjącego) piosenkarza - Grzegorza Turnaua, ale do zbierania podpisów wcale nie zamierzałam wracać...


Co takiego się wydarzyło, że zdecydowałam się wrócić do porzuconej pasji? Kogo spotkałam? W czym zbierałam podpisy? Czy już wtedy wiedziałam, że właśnie zaczyna się największa pasja mojego życia? Odpowiedzi na te pytania udzielę w kolejnym poście :-)



Marek Grechuta (zdjęcie z FB Magdy Umer)



BONUS
Na moje 9 urodziny dostałam od kogoś bardzo dziwny zeszyt. Mały, w dziwnym formacie, z zupełnie pustymi białymi kartkami. Okazało się, że ktoś mi kupił prawdziwy notatnik na autografy!
Gdy się o tym dowiedziałam, wściekłam się. Odżyły we mnie dawne wspomnienia, przypomniał mi się ból po śmierci Grechuty... Pusty notatnik wrzuciłam do pudła, pudło wylądowało w najciemniejszym kącie pokoju i zostało zapomniane. Ale nie na długo...





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pierwsza wizyta w Teatrze Współczesnym, spotkanie z Katarzyną Dąbrowską

Szukajcie a znajdziecie

Spotkanie za jeden uśmiech